13 maja. Niedziela. Wydawało się, że to zwykła niedziela. 5 kolejka ENEA Ekstraligii. Mecz Tarnów- Leszno zakończył się. Rozpoczyna się mecz Wrocław- Rzeszów. Bieg 3. Bardzo groźny wypadek Lee Richardsona. Brytyjczyk na prostej przeciwległej najpierw zahaczył o tylne koło Tomasza Jędrzejaka, a potem o motocykl Fredrika Lindgrena i upadł na tor. Karetka na torze. Richardson został zabrany do szpitala. Pierwsze doniesienia mówią o kontuzji nogi. Stan zawodnika pogarsza się w drodze do szpitala. Złamane żebra. Problemy z oddychaniem. Przelew krwi do klatki piersiowej. Zgon...
Ale STOP ! Od początku..
Wypadek - owszem, wyglądał groźnie,ale czy aż tak ? Oglądam transmisje meczu i jednocześnie "siedzę" na SportowychFaktach. Artykuły i komentarze internautów niepokoją. Zaczyna się dyskusja. Nawet modlitwa. Każdy pyta "Co z Lee?". Mecz zakończony. Cisza. Zaczynają się Derby Ziemi Lubuskiej. Na tor wjeżdżają zawodnicy Gorzowa i Zielonej Góry. Sprawa Richardsona,jakby ucichła. Aż nagle przełom.....
Telefon z Wrocławia. Z Lee jest gorzej. Reanimują Go. Pare minut później czytam sms o treści "nie żyje". SZOK i niedowierzanie. Informacja trafia na forum internetowe. "żart", "jaja" "to nie prawda"- te reakcje wywołują poruszenie. I nagle coraz więcej źródeł potwierdza te tragiczną informacje. "Zawodnik Marmy Rzeszów. 33letni brytyjczyk Lee Richardosn nie żyje". SZOK !
Do tej pory w to nie wierzę! Trzęsłam się cały wieczór. Miałam problem z zasnięceim. Tak, wiem.. Sama się dziwie. Nie znałam człowieka, nie śledziłam Jego kariery żużlowej, nie był mi bliski. Mimo to- dotknęło mnie to.
"Szopki" na temat meczu Stal- Falubaz nie skomentuje. Po prostu nie jestem wstanie..
Teraz w świecie żużlowym nasuwa się wiele pytań, wiele sugestii, pretensji i szukanie winnych.
Chris Holder napsiał tak : "Jak można spierać się z zawodnikami, kiedy mówią, że tor jest w złym stanie? Jak można wywierać na nas presję, abyśmy się na nim ścigali zamiast go doprowadzić do odpowiedniego stanu? Straciliśmy wspaniałego faceta jakim był Lee. On był jednym z bezpieczniej jeżdżących zawodników. Straciliśmy go prawdopodobnie z powodu przygotowania toru. Jestem wkurzony! Straciliśmy mistrza ".
Czy ma racje? Czy rzeczywiście źle przygotowany tor i chory przepis zabraniający sprawdzanie stanu toru przed meczem był przyczyną śmierci? Według mnie mogło to być jedną z przyczyn, ale nie tylko.
Jeden internauta napisał "presja Go zabiła". Inny natomiast dodał "..i nowe tłumiki".
Również Oni mają racje, moim zdaniem. Lee wiedział, że nie zaczął sezonu najlepiej. Musiał pojechać ten mecz dobrze. Musiał za wszelką cene. Kto wie, czy w klubie Mu czegoś nie zarzucili?
Nikt nie wie, jak było. Ale działacze klubów zbyt wiele wymagają od zawodników. Dla Nich liczy się tylko KASA.
Żużel to nieprawdopodobnie niebezpieczny sport. Zawodnicy starają sie, jak mogą, by wygrywać i zadowalać kibiców. Niestety większość z nas nie docenia tych starań.
Muszę przyznać, że NIGDY w życiu NIE miałam za złe słabszego występu któregoś ze sportowców. Teraz wiem natomiast, że to się NIE zmieni. Widzę, ile Oni na to czasu poświęcają, ile serca w to wkładają. Więc dziękuję Im za to!
To, co spotkało Lee, równie dobrze mogło spotkać każdego. KAŻDEGO!
Richardson umarł, robiąc, to co kochał! I za to Mu chwała!
Niech zdobywa same trójki w BOSKIEJ drużynie Aniołów w niebie!
Speedway to NIE tylko "jeżdżenie w kółko 4 okrążeń, w lewo (skręcając kierownicą w prawo)" - jak to niektórzy odbierają.
ŻUŻEL to ściganie. Ściganie na wysokim poziomie. To oddawanie się całkowcie temu. Narażanie swego życia. Nie tylko zarobek na życie, ale również zadowalanie kibiców.
I za to KOCHAM ten sport!
[Mam nadzieje, że wiele osób poprzez tą tragedie inaczej spojrzy na ten sport i zrozumie, dlaczego tak bardzo mnie on interesuje...].
Czarny sport. Czarna niedziela. Pechowy trzynasty... ;-((
Lee Richardson [*]
Spoczywaj w pokoju..!
Myślami jestem z rodziną Lee.
Pogrążona w żużlowej żałobie:
WerUNIA .