Jestem na łące, pełnej kolorowych kwiatów. Siedzę i nucę jakąś melodyjkę. Po jakimś czasie wstałam i spacerowałam sobie powoli dookoła, zbierałam kwiaty. Gdy zerwałam już wystarczająco dużo, usiadłam znów na środku i zaczęłam pleść z nich wianek. Był piękny, założyłam go sobie na głowę. Nagle zrobiło się ciemniej, jakiś chłopak zaczął zmierzać w moją stronę. W ręce trzymał sztylet. Wstałam a on podszedł do mnie. Przestraszyłam się i cofałam do tyłu, chciałam uciec od niego. Zaczęłam krzyczeć. Nagle, prze moimi oczami zrobiło się ciemno. <3