photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 LIPCA 2016

be my baby

Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Dwa razy za kierownicą zmienił mnie Dominique, a raz Jacob i jakoś dotrwaliśmy do granic Polski. Gdy zatrzymaliśmy się na pierwszej stacji za granicą dostałam przypływu energii i jak najszybciej chciałam być w domu. Ostatnim razem widziałam się z rodziną na święta Wielkanocne. Wraz z Werą ustaliłyśmy, że Jacob śpi u niej a Dominique u mnie. Nie wiem czy byłam zadowolona czy raczej zmieszana, bo nigdy nie opowiadałam o nim rodzicom. Wciskając pedał gazu stwierdziłam jednak, że to oni będą bardziej zmieszani, niż ja, gdyż postawie ich w dość niezręcznej sytuacji. Na samą myśl zaśmiałam się sama do siebie. Wszyscy zmęczeni długą podróżą przysypiali na fotelach, a ja wciąż dodawałam gazu czując niepohamowaną ekscytację. Byłam w tak dobrym humorze, że postanowiłam zrobić mały żart moim śpiącym królewnom. Włączyłam radio i przeskakiwałam utwory szukając tego o który mi chodziło. Gdy już go znalazłam uśmiechnęłam się diabelsko pod nosem i podgłosiłam odtwarzacz na maxa. Z głośników ryknęło głośne "You're a lier" w wykonaniu Slasha i Myles'a Kennedy'ego. Ostre dźwięki gitary obudziły wszystkich do życia. Wera oparta o ramie Jacoba podskoczyła w fotelu, rzucając bluzgami w moją stronę. Wyraz jej twarzy przyprawił mnie o niepohamowaną dawkę śmiechu, tak samo jak Jacoba i Dominiqua. Wera po chwili sama zaczęła się śmiać ze swojej reakcji, a gdy powiedziałam, że już jesteśmy w Polsce usadowiła się na środkowym siedzeniu i z szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w drogę przed nami. Ona także dawno nie widziała rodziców. 

Po godzinie Wera i Jacob cali i zdrowi byli już w jej domku jednorodzinnym na przedmieściach a ja w niezręcznej ciszy prowadziłam samochód z Dominiquem u boku. Widziałam momenty stresu przebiegające co chwila po jego twarzy. Miałam ochotę zachichotać widząc, że ewidentnie boi się spotkania z moimi rodzicami, to dodało mi otuchy. Gdy wjeżdżałam na próg zwalniający oddalony o jakieś dwieście metrów od mojego domu samochód dziwnie zacharczał i zwolnił. Przestraszyłam się wiedząc, że przecież wszystko powinno działać. Samochód zwalniał co raz bardziej, a ja w akcie desperacji zjechałam na pobocze. Dominique spojrzał na mnie także czując, że coś jest nie tak. Zgasiłam samochód, a po chwili próbowałam zapalić go jeszcze raz. Niestety bezskutecznie. Samochód zacharczał a z pod maski zaczął wydobywać się szary dym. Stwierdziłam, że to oznaka, aby uciekać. Wysiadłam z samochodu i zajrzałam pod maskę. Ledwo co udało mi się uchylić przed lecącym dymem, który powoli stawał się rzadszy. Beznamiętnie wpatrywałam się w auto nie wiedząc czym jest spowodowane to wszystko. W końcu przestałam bawić się w mechanika i oświadczyłam Dominiquowi, że dzwonię do taty. Twarz chłopaka stała się jeszcze bledsza niż wcześniej, ale udałam, że tego nie widzę. Po 15 minutach podjechał mój tata. Przywitałam się, przedstawiłam Dominiqua jako swojego kolegę ze studiów, który bardzo chciał zobaczyć Polskę, po czym zwróciłam się do chłopaka:

-C'est mon pere.

-Bonjour - wydusił Dominique odpowiadając na uścisk dłoni mojego taty. 

Starając się rozwiać tą niezręczną sytuację opowiedziałam jak się tu znaleźliśmy i że nie mam pojęcia o co chodzi. Tata kazał nam przepakować walizki do jego auta i jechać do domu, a sam zadzwonił do kolegi, który jest mechanikiem. Czułam się głupio zostawiając go samego z miętowym garbusem, ale poczułam jaka jestem wykończona tą długą trasą. Wsiadłam do auta i dosłownie po minucie byliśmy już pod moją klatką. Obładowani walizkami wsiedliśmy do windy i jechaliśmy w ciszy na 9 piętro.

-Mam nadzieję, że nie boisz się wind - zagadnęłam do Dominiqua, którego twarz nabrała kolorów, gdy zszedł z pola widzenia mojego taty.

-A wyglądam jakbym się bał?

-Wyglądasz jakbyś bał się ojców swoich ex.

-Bo tego się boję - zaśmiał się chłopak.


-I jak ja mam się z nim komunikować? - zapytała mama, gdy już weszliśmy do domu.

-Umie angielski - zaczęłam, a mojej mamie wcale nie zrobiło się lepiej - ale rozumie większość po polsku, bo nasłuchał się mnie i Wery - to ewidentnie ją przekonało. Uśmiechnięta podała mu dłoń i się przedstawiła.

-Je suis Dominque. Dzien dobhy - odpowiedział  chłopak, któremu moja mama wyraźnie przypadła do gustu.

-Elle est bella - wyszeptał kiedy szliśmy do mojego pokoju.

-Zamknij się - odpowiedziałam po polsku dobrze wiedząc, że to zrozumie.

Pomieszczenie w którym spędziłam większą część swojego życia nie opływało w wielką przestrzeń dlatego wgramolenie się tam z dwiema gigantycznymi walizkami było nie lada misją. Moja mama chcąc wyjść na przykładną panią domu co chwile pytała czy w czymś nam pomóc i czy aby napewno nie jesteśmy głodni. Zaśmiałam się pod nosem, dobrze wiedząc, że nie cierpi gotować i robi to tylko gdy musi.

-Nie, merci - odpowiedział Dominique z uśmiechem szczeniaczka. Mama, którą rozbawiła mieszanina tych dwóch języków powiedziała, że pewnie jesteśmy zmęczeni i pogadamy jutro po czym zniknęła w sypialni. 

Dominique usiadł na świeżo pościelonym łóżku rozglądając się po pokoju. Nad biórkiem wisiała mapa Paryża, a dookoła niej różne rysunki, ulotki, zdjęcia i wycinki z gazet. Obok stał biały manekin - prezent od Wery na 18 urodziny. To na nim powstawały moje pierwsze projekty. Obok stała komoda na której niegdyś mieściło się akwarium z rybkami, a niedaleko duże lustro, szafa i fotel. 

-Przytulnie tu - powiedział Dominique podskakując na łóżku, które zajmowało największą część mojego pokoju. 

-Nie kłam, idź pod prysznic, a ja tu trochę ogarnę.

-C'est vrai* - przekonał mnie chłopak po czym zniknął za drzwiami. 

Gdy ustawiłam nasze walizki w zgrabny labirynt ułatwiający poruszanie się Dominique pojawił się z powrotem. Miał mokre włosy, gołą klatę i ręcznik przepasany przez biodra. Spojrzałam na niego i poczułam się jakbym pierwszy raz widziała pół nagiego faceta, policzki zapłonęły mi żywym ogniem i jedyne co byłam w stanie powiedzieć to:

-Byłabym wdzięczna gdybyś nie paradował tak przed moimi rodzicami i bratem.

Dominique do tej pory uśmiechnięty pobladł na wieść o tym, że mój tata mógłby go tak zobaczyć. Zaśmiałam się po czym poszłam się umyć. Gdy wróciłam po kilkunastu minutach Dominique spał jak suseł rozwalony na moim łóżku. Poszłam powiedzieć dobranoc mamie i tacie, który przed chwilą wrócił z warsztatu i zaczął rzucać mi dziwnymi nazwami, tłumaczącymi dlaczego samochód się popsuł. Wychodząc udałam, że nie widzę ich głupkowatych uśmiechów i zniknęłam za drzwiami mojej sypialni. Nie mając za bardzo co począć zgasiłam światło i usadowiłam się obok Dominiqua, sen przyszedł natychmiast. 

*to prawda

 

 

Informacje o weloveparis


Inni zdjęcia: Sobota patusiax395:) dorcia2700Księgarnia elmara1 mktncc484 mzmzmzOd lat przyglądam się światu bluebird11Lovely kataska... icestars*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz