Dość syte śniadanie, ale nie uważam go za zawalenie, a wręcz przeciwnie. No bo dziś co prawda nie idę do pracy (mam strasznie luźny kwiecień jeśli chodzi o pracę..), ale będę sporo godzin na mieście i ciężko byłby mi zjeść 5 posiłków (a tyle chcę jadać). Więc dzisiaj będą raczej tylko 3 troszeczkę większe posiłki + siłownia. WRESZCIE.
Ogólnie nie chcę czuć presji, nie chcę się zbytnio przejmować dietą samą w sobie, ani mdleć z głodu. Jak zwykle decyduję się na 7-dniowe wyzwanie "no bo to przecież tylko siedem dni..." i spisałam sobie 7 prostych zasach. Oto one:
1. Nie jeść cukru i słodyczy . (to główne wyzwanie)
2. Nie wymiotować.
3. Jeśli jem coś z miodem, to tylko w ramach śniadania.
4. Lekka kolacja najpóźniej o 18
5. ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia
6. Ważę się 10.04 rano
7. Jeśli zawalę jedzen dzień wyzwania, wciąż je kontynuuję, a nie przerywam.
To chyba nic aż tak trudnego...?
bilans:
ś: mała (naprawdę mała ^^) ciemna bułkeczka z margaryną i miodem, kubek mleka 0%, łyżka kaszki mannej, łyżka płatków orkiszowych, banan (też mały)
II ś: jabłko
o: obiad w "chimerze" czyli sałatka
p: ----
k: trochę zjebałam, ale jeśli już nic dziś nie zjem, to zaliczę dzień na zielono. mały banan, kubek mleka, wiejski.... (tyle miało być, ale...) mała ciemna bułeczka z almette i dwie piętki z margaryną ;x (TEN PIEPRZONY CHLEB!!!! WRRRR!!!!!)
ćwiczenia:
siłoooooownia :3 + spacer po mieście (sporo chodzenia się szykuje)
[ 1 ] 2 3 4 5 6 7