Wszyscy są tacy idealni. Tak wiele szczupłych, pięknych osób wokół mnie. Jest tak strasznie zimno. Wracam z uczelni. I widzę biegnącą dziewczynę. Biegła i biegła na takim mrozie, a taka chudzinka! Taka śliczna, chudziutka, delikatna... A ja? Nie mam nawet siły już komentować swojego wyglądu.
Jem zdecydowanie za dużo cukru. Ten biały pieron uzależnia. Najpierw jeden cukierek, a potem to już pięć. Dlatego muszę zredukować to cholerstwo do minimum. Taki maleńki cel, aby zacząć się ogarniać. Trzy dni bez grama cukru i słodzika. (i oczywiście coli zero).
Mam plan na jutro. Może nie aż tak skrupulatny, bez ważenia i kcal, ale mniej więcej ustaliłam co będę jeść.
ś: jogurt naturalny, banan, 2x łyżka otrębów
II ś: jabłko
o: brukuły
p: wiejski lekki
k: 2 x kanapka z chudą szynką i margaryną
Muszę aż tyle posiłków, bo też będę na uczelni, a tam strasznie chce mi się jeść. I tak dziś w miarę się udało, bo nic nie kupiłam w automacie, ale poczęstowałam się jedną żelką, a ona pociągnęła za sobą 5 michałków... eh. Te pieprzone michałki !
Ale będzie dobrze. Bez żadnych skrajności, bez paniki, bez większych wyrzeczeń. Nawet jeśli troszkę złamię bilans, nic się nie stanie. Ważne, aby nie wpadł cukier. Na tym mi obecnie zależy. TRZY DNI. Dasz radę, wielkoludzie. To przecież tylko cukier.
Inni zdjęcia: One unseeme... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24