http://www.youtube.com/watch?v=sGgoZfl3ktM
Bunt wynika z tego, że nie znasz życia. Buntujesz się przeciwko temu, co zauważasz i czego nie potrafisz zrozumieć. Kiedy zaczynasz Wszystko rozumieć, mówisz: Aha! i masz siedemdziesiąt lat. Nie chcę dożyć momentu, kiedy w moim życiu wszystko będzie jasne.
Nienawidzę bibliotek. Książka z biblioteki, jest jak facet, który miał mnóstwo kobiet. Przychodzi do ciebie i czujesz, że pachnie kimś innym. Niby go kochasz, chcesz z nim być, chcesz to wszystko pojąć, ale wiesz, że był dotykany przez inne. Najgenialniejsza książka odpada, kiedy jest poplamiona, popisana. Ktoś ją miał, ktoś ją czytał i ktoś swoim tłustym wzrokiem próbował skumać, o co w niej chodzi.
To nieprawda, że zawsze trzeba dać szansę. Morderca będzie zawsze mordercą. Nie wierzę w to, że recydywistę można wyedukować. Człowiek, który raz zabije, zabija zawsze. To jest tak jak z alkoholizmem. Można wyjść z nałogu, nie pić, ale całe życie jesteś niepijącym alkoholikiem. Nie ćpasz, ale jesteś ćpunem. Tak samo z prostytucją: puściłaś się raz za pieniądze, potem już się nie puszczasz, ale jesteś dzi*wką...
Gdy sprzedaje się zbyt mało płyt, jest się nikim, gdy sprzedaje się ich więcej, to też źle, bo pretenduje się wtedy do miana komercyjnej szmaty, która wciśnięta między Ich Troje i Stachurskiego ma czerwienić się ze wstydu.
Gdy w słoneczny letni dzień masz do wyboru: siedzenie nad trygonometrią albo perspektywę koncertów to wiadomo, że wybierzesz to drugie.
Ciąża jak granat wysadziła w powietrze całe moje życie. Poczułam, że już nie pasuję do tamtej zadziornej dziewczyny. Odstawiłam alkohol. Po dwunastu latach picia wytrzeźwiałam. A ostrość widzenia rzeczywistości bez promili kompletnie mnie powaliła.
Bob Budowniczy! To jest hicior! Ta koparka tam, brrrr!
Dla mnie polityczny przekaz zabija muzykę. Sztuka jest po to, żeby zapomnieć o polityce, o tych wszystkich gównach. Na pewno nie będę bawiła się w politykę. A już najbardziej mnie wkurza wpieprzanie Boga i religii do sztuki. Muzyka powinna być daleka od takich rzeczy. Nosowskiej ktoś zarzucił, że wypruwa flaki przed publicznością. I bardzo dobrze, to jej własne flaki, przynajmniej ma o nich pojęcie.
Bardzo chciałam zostać matką i starałam się o to przez rok. Ale chociaż teraz przeżywam z synem naprawdę wspaniałe chwile, początki były bardzo trudne. Mimo że przeczytałam niezliczone ilości książek na temat macierzyństwa, żadna z nich nie przygotowała mnie na to, że poród to rzeźnia, a pierwsze dwa miesiące po nim są prawdziwą masakrą.
Autorytetem i ideałem w dziedzinie śpiewania jest dla mnie Janis Joplin. Jeśli ktoś mówi mi, że śpiewam zupełnie jak Janis Joplin, to czuję się zawstydzona i myślę, że Janis, słysząc to, przekręca się w grobie. Dla mnie jest tak niedoścignionym ideałem, że nawet nie patrzę w jej stronę. Słucham jej i moim marzeniem jest śpiewać choć w jednej milionowej tak doskonale, jak ona.
Jak się popatrzy na takie historie jak św. Maksymiliana Kolbego, który powiedział: Dobra, gościu, to ja idę do tej celi głodowej, nie ma sprawy, wtedy wiadomo, że w Kościele coś jest. Nie znałam wcześniej takiej siły.
Jest jedna rzecz, której nie zrozumie ani słuchacz, ani dziennikarz, ani nikt, kto nie jest w miarę popularnym artystą. Chodzi mi o presję oczekiwań. Jeśli kolejne płyty zdobywają sobie popularność i uznanie, to w którymś momencie pojawia się ciśnienie, że następna płyta również musi ten sukces powtórzyć.
Jestem z siebie dumna. I co chyba najważniejsze, wreszcie siebie pokochałam. Bo zrozumiałam, że jestem potrzebna. Nikomu nie muszę już nic udowadniać. Mój syn mnie uwielbia, a ja jego. To się liczy.
Jim Morrison nie dlatego się nawalał, żeby odczuć, tylko dlatego, że odczuwał. Janis ćpała, bo się bała ludzi, bała się wyjść na scenę. A jak się nawaliła, to było jej wszystko jedno. Ale to nie był rocknroll, to był kanał. Nie chcę żyć w kanale, bo najpiękniejszą sprawą jest odczuwanie życia na trzeźwo. Ty to ty, a nie diabeł, potwór czy cokolwiek innego. Jesteś u mnie, jest dzisiaj niedziela, ja to odczuwam swoimi zmysłami i to jest właśnie rocknroll.
Kiedy pisałam teksty to wszyscy mi mówili: Tylko tak żeby ludzie zrozumieli przekaz, wiesz o co chodzi. A teraz co 4 skład ZWTK dyrCeTe KFC.
Mam nadzieję, że ci, którzy słuchali Kiedy powiem sobie dość w 1996 roku, dzisiaj też mają trzydzieści kilka lat i dorośli wraz ze mną. A jeśli nie, to trudno. Nie mam już ochoty walczyć o kogokolwiek.
Mam prawo decydować o tym, kim chcę być.
Momentem wyjścia, właściwie tej całej zmiany, to było pokochanie i zaakceptowanie tego, co było. Począwszy od żalu ogromnego, który miałam do kolegów, który z upływem czasu zamienił się w ogromną wdzięczność. Za to, co dla mnie zrobili, za to, że mi zaufali. Osiemnastoletniej gówniarze, która przyszła znikąd, nie miała żadnego doświadczenia, gówno wiedziała w ogóle o czymkolwiek. I oni taką mnie wzięli. I oni mi dali nieprawdopodobną szansę, którą wykorzystałam. I niektórzy z nich byli obrażeni, że pisklak wyrósł na kogoś większego, fajniejszego.
Nie oszukujmy się jak jest dobrze, to nie zastanawiasz się nad niczym, bo i po co. Dopiero jak się zaczyna psuć, jak złapiesz tę pokrzywkę i poczujesz, że boli, włącza ci się głęboka analiza. Jeśli oczywiście masz odrobinę rozsądku.
Niektóre związki są po to, żeby coś się wydarzyło, coś się stało. Tamto połączenie było idealne na tamten czas. I ja sobie nie wyobrażam lepszego debiutu, mimo tych wszystkich sytuacji, które miały miejsce. Oni mi się trafili w momencie, kiedy ja postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
Świadomość bycia matką rośnie proporcjonalnie do wielkości brzucha. I w miarę jak brzuch rósł, przestawałam myśleć, że coś tracę.
Warto robić to, co uważa się za słuszne, zmieniać się i iść do przodu nawet wbrew tym, którzy mówią, co jest kultowe, a co nie.
Wyszłam za mąż, ale to nie znaczy, że jestem grzeczną, układną Chylińską. Nadal klnę i biję się, jak trzeba.
Zarzucano mi, że moje teksty emanują agresją. Ja nie namawiam do niczego, nie stwarzam podziałów. Opowiadam, a to jest różnica, której ludzie nie zauważają. Opowiadam, że jedna się puściła i nie wyszło, że gość wziął kwas i ledwo to przeżył, ze dziewczyna siedziała w domu i chlała przez cały dzień. Mówię: nienawidzę cię, ale nikogo nie namawiam do nienawiści...
Jak się popatrzy na takie historie jak św. Maksymiliana Kolbego, który powiedział: Dobra, gościu, to ja idę do tej celi głodowej, nie ma sprawy, wtedy wiadomo, że w Kościele coś jest. Nie znałam wcześniej takiej siły.
Jestem na maksa nadopiekuńczą matką. I wiem, że robię ogromny błąd.