No cieś dziecyny i chlopacyny.
wczoraj napisalam prawie cala notke po czym o niej zapomnialam i zamknelam okno PłonącegoLisa z wieloma otwartymi kartami zapominając o niej... niedobrze. a więc raz jeszcze!
Zdjęcie zrobione w pociągu w drodze do Krakowa. Fak zasłania sie swoimi ulubionymi chipsami, szczegóły widać na zdjęciu. Warto zaznaczyć, że ten pociąg jechał tylko do poznania i ze względu na brak syrijskiego wirusa obecnego w przedziale-byłyśmy jeszcze w stanie jeść.
podczas przesiadki do nowego pociągu, dopadł nas potworny pech, wskutek którego zostałyśmy zakażone syriksem, wirusem z Syrii. Otóż rozpyliła go nosicielka owego wirusa-Syren. Sorry, ale są pewne granice kultury i jak komuś walą nogi to niech nie ściąga butów bo robi się conajmniej nieprzyjemnie! Jednak Pani Syren granic owych nie znała i spowodowała, że w przedziale siedziałłyśmy na wstrzymanym oddechu. Ale nie myślcie, że odpuściłyśmy. Zabawa w otwieranie-zamykanie okna trwała sporo czasu, a ponadto umilałyśmy sobie beznadziejną sytuację "Moim Przyjacielem" itp itd. Monika pocisk hahaha!
Warto dodać, że Syriks, jako potężny wirus, zajmował 2 miejsca, a nosiciel-Syren tylko jedno. Tak wiec myślę, że sprawa jest jasna.
Wbrew pozorom, dzięki prawdziwie wytrwałej walce udało się nam dojechać do Krakowa ale o tym następnym razem!
ten weekend pierwszy od jakiegoś czasu-wolny! Cudnie!
sijaden!