photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 5 MARCA 2010

piątek

Chyba już zapomniałam, jak się korzysta z bloga. Kiedyś bardziej umiałam to robić.

 

Ta dziwna zbitka zdjęć to efekt ćwiczenia, które robiłam na foto- cykl. Codziennie przez 12 dni robiłam jedno zdjęcie o tej samej porze. Gdyby nie to, przez ferie chyba w ogóle bym się nie wynurzyła z domu.

 

Zaczął się nowy semestr. I wszystko od nowa. Znów nie znam ludzi, nowe zajęcia, nowa specjalizacja. Wszystkiego jest tyle, że po prostu nie ogarniam. Czuję pozytywne zawirowanie, bo wolę to, niż nicnierobienie przed ekranem komputera, ale obawiam się też chaosu, który tworzy się w mojej głowie. Jestem zafascynowana nowymi zajęciami specjalistycznymi. Wreszcie dowiem się, czym jest ten PR;). Pozostałe zajęcia delikatnie mówiąc, nie pochłaniają, ale nie szkodzi.

 

Na trzydzieści pięć osób w grupie to ja zostałam wylosowana, żeby zrobić pierwszą prezentację na bliżej nie określony temat na seminarium. Coincidence? Chyba po prostu mega-pech.

 

Nie mam zmysłu, który odpowiedzialny jest za planowanie. Radzę sobie z innymi moimi wadami, ale tego akurat bardzo mi brakuje. Zaczynam panikować, bo nie potrafię wyobrazić sobie listy rzeczy, które mam zrobić. Wszystko miesza się w jedną, nieogarioną całość, tak bardzo nieokreśloną, że trudno w ogóle coś z nią zrobić. Mówię tu przede wszystkim o Marzannie. Projekt, który stał się dla mnie wyzwaniem, ale w którym ostatnio bardzo się zagubiłam. Bo chodzi o to, żeby było jak najlepiej. A oprócz Marzanny są przecież inne sprawy, których trzeba dopilnować: trzeba znaleźć pracę, ogarnąć to co się dzieje na zajęciach, może zabrać się za jakieś własne postanowienia.

 

Tutaj do długiej listy dołączyło następne. Chcę się nauczyć mówić po angielsku. Umiałam to w czasach maturalnych. Teraz każde zdanie wydaje mi się nie do przejścia. Trzeba z tym walczyć. Tylko należy wymyślić jakiś sprawny sposób.

 

Marzę o lecie. Albo wiośnie w pełni.

 

Ostanio wpadłam na zdjęcia z majówki 2005 w Sosnówce. Pięć lat temu. Niepojęte. Ledwo nas poznałam na tych zdjęciach. tyle się zmieniło. Chociaż u mnie najmniej. Zmieniło się tylko to, co wokół mnie. Chcę takiej majówki. Bo przecież było wspaniale. Trudno zrozumieć, że już nigy nie będzie takiego wyjazdu.

Komentarze

tosiasia jaki tam pech, będziesz miała szybciej z głowy!:) angielskiego nigdzie nie poćwiczysz tak jak w Anglii - zapraszam w odwiedziny :D

majówka 2005... jedna z najbardziej wyjątkowych i niezapomnianych nocy w moim życiu..chyba nigdy wcześniej ani później nie płakałam tak ze szczęścia jak wtedy
faktycznie trudno zrozumieć...

mam jutro wolne (w końcu!), obiecuję napisać maila!
06/03/2010 22:58:15
paulaijuz u mnie PR to podstawy rekreacji;)
co do planowania... to doskonale Cię rozumiem. dla mnie również jest to sztuka nie do opanowania. nawet jak już coś wymyślę i wydawałoby się, że dobrze zaplanuję... to realizacja, no niestety, leży. czyli całe planowanie w łeb.
angielski... ja od niedawna daję korki młodszemu bratu kolegi. mimo, że dla niego nie ma różnicy, czy ja powiem dobrze czy nie, strasznie mnie mobilizuje do poprawnej angielszczyzny:) polecam taką formę:)
wiosna... :):):)

'marzyć to znaczy wierzyć w co się wydarzy' :)
05/03/2010 18:58:40