Zdjęcie twórczości Oli.
Jednak niektóre marzenia się spełniają, nie Aniołku?
A więc: Właśnie minęły niezwykłe święta Wielkanocne...
Po intensywnej obserwacji jestem w stanie opisać Wam jak najlepiej takie święta spędzać.
Zacznę od przygotowań: Aby jeszcze intensywniej i bardziej rodzinnie spędzić Święta najlepiej w jednym z dni Wielkiego Tygodnia odwiedzić swoją prywatną dziwkę. Bo przecież niezaspokojone ciało w niedzielę Wielkanocną nie będzie w stanie się radować, co nie? No to już jest począteczek idealny. Dalej: najlepiej byłoby pochodzić na przymus do kościoła, odbębniając liturgię wbrew własnej woli, przysypiając w kościele, zupenie nic z tego nie wynosząc zamiast faktycznie przygotować swoją duszę jak należy we własnym zakresie do przyjęcia Zmartwychwstałego Chrystusa. Ta... Co tam jeszcze?.... No oczywiście najlepsza w jednym z tych trzech dni: Wielki Czwartek, Piątek bądź Sobota do wybory, odjebać manianę w domu i zajebiście nastawić się do członków rodziny. Bo przecież w Świętach chodzi o to aby łazienka była umyta a nie o atmosferę.
Dobrze. Więc pora na samą Wielkanoc:
Najlepiej niedzielny poranek zacząć krzykiem, tupaniem, trzaskaniem drzwiami, płaczem i oczywiście indywidualnym świątecznym śniadankiem. Idealnie. Potem pora na dojebanie sobie nawzajem, bo przecież najlepiej poprawia humor dojebanie komuś i wypomnienie mu Bóg wie czego z przed ło ho ho i jeszcze dalej. Jeszcze dobrze jest zrobić z siebie ofiarę aby przez chwilę wydobyć dodatkową porcję uwielbienia. Zaraz potem dobrze jest dla pozoru odbyć rodzinną mszę, a potem jechać gdzieś gdzie oczywiście to co wszyscy kochamy: pierdolonych pozorów trzoszeczkę, ździebko materializmu i egoizmu i jazda na całego. Tak jest. W Poniedziałek również można sobie szopkę poodstawiać, najlepiej jeszcze jebnąć jakąś zlewkę, jebać sytuację i zainteresowanych, potem jedynie przejebać sobie do końca i na wieczór spierdalać jak najdalej.
(Pewnie pominęłam parę istotnych rzeczy, ale to i tak wystarczy aby Święta były udane.)
Idealny plan. Takie są moje wnioski po tegorocznych Świętach, bo jak się okazało to właśnie sprawia ówczesnym ludziom najwięcej przyjemności. Prawda? Oczywiscie,że tak. Ale ja to chyba mam Święta cały rok... A! Bym zapomniała: idealnym zajęciem na te długie godziny obowiązkowego siedzenia w domu jest odizolowanie się i skorzystanie z najnowszej technologii czyli intensywna praca przy komputerze bądź błoga relaksacja przy telewizorze. Serdecznie polecam.
No.
A tak poza tym pieprzonym ideałem Świąt... Mogę podziękować mojemu kuzynowi za parę chwil spędzonych na miłym spacerze w Myślęcinku, Matisiowi za jego najsłodszy na świecie uśmiech, Babci i Cioci za tą odrobinę ciepłych uczuć, zainteresowanie i całą resztę oraz Oli, Madzi i tym panom za chwile uwagi i miłe wykończenie Świąt. Dziękuję też wszystkim za życzenia.. Kocham! :*
Koniec rozczulania, pora wracać do szkoły i... lipka.