Zdaje się,że żyję w epoce średniowiecza...
Mam czekać w oknie na mojego księcia i jego serenady, wypatrywać jego białego rumaka, spuszczać mu warkocz przez okno... Wróć! To on powinien przygalopować z własną drabiną. Tak...
Poza tym to powinnam grzecznie czekać jako panna na wydaniu, pasąc gąski i niańcząc dzieci... (No tu to do pasania mam jedynie kota i rybki...)
Może jeszcze mam ściągnąć się gorsetem i leczyć się z migreny?
Skoro tak, to moja edukacja powinna ograniczyć się do zgłebiania tajemnic kucharskich i opieki nad dziećmi. Po co mi szkoła? Niech mężczyźni się edukują, ja jako kobieta i tak nic nie potrafię...
Dobrze byłoby gdyby mój rycerz mógł mnie uwolnić z opresji i zabrać gdzieś daleko. Ewentualnie mogę poprosić moją nianię i jedyną przyjaciółkę mieszkającą nieopodal zamku, aby skróciła cierpienia przynosząc mi jakieś trujące chwasty od starej zielarki...
A może zaczerpnąć weny ze zdjęcia? Nie umiem przecież pływać...
Mam dość! Potrzebuje zmiany zamku. Wolę prace w polu niż życie w takim "królestwie"...
Potrzebuję... potrzebuję czegoś, lecz sama nie wiem czego...
Kaszana.