Wiem, że jestem tylko takim plasterkiem. Małym, cudownym, kochanym plasterkiem, ktory naklejka się na zranione miejsce na duszy. A potem, gdy ono się zagoi, z małego, cudownego, kochanego plasterka robi się mały odpad, bo zużyte plastry się odrywa. Ja o tym wiem. Ale dusza nie rani się tylko raz, a moj klej jest jednorazowy. I tak się zastanawiam, czy ktoś za tym klejem płacze, czy moze znajduje sobe drugi plaster. Zadziwia mnie to, ile lat siedzę w tym gównie, kwintesencja mojej egzystencji. Tkwię w tym samym, ale moj umysł jest jak otwarta klatka, te stare ptaki odlatują, zastępują je nowe. Mam na mysli doswiadczenia, mysli, rozum. Tylko, ze wszystkie te ptaki są jednego gatunku. Czekam na ten nowy, czekam