Zostanę sama. Nie mam nic, nic, oprócz tych porąbanych myśli. Będę sama, bede siedzieć sama z kupką czarnych, skoltunionych myśli w dłoniach. Zaczynam sie robić podła i niemiła, płacze przez to po cichu, bo nikomu nie przyzna sie, ze to zachowanie mi tez wyrządza duża krzywdę, całe zycie pilnowałam sie, zeby nie być taka, jak ona. A teraz ta skaza wychodzi sama. Znów czuje, jakbym nie była sobą, jak przed kilkoma latami, gdy nazywalam to zła sobą, ale teraz mam lat prawie, kurwa, 20, no i przecież rak nie powiem. Ale tak czuję, czuję, ze wraz ze zmiana nastroju, zmienia sie moja osoba. No i to ciało wydaje mi sie takie obce, jakby nie należało do mnie. Czuje sie jak w wypożyczonym stroju. To nie jestem. Ja. Tylko, zeby moc to stwierdzić muszę wiedziec kim jestem, a ja naprawdę nie mam pojęcia