Brak nowych zdjęć dobija... Cierpię na chroniczny brak weny twórczej... Zdjęcie jeszcze z jesieni, kiedy pogoda zachęcała do wyjścia na dwór... A teraz? Siedzę sobie w domu i pastwię nad Morrowindem, który odmawia posłuszeństwa... A później na praktykę robić za masażystę i psychologa naraz. Wybitnie mi się nie chce. Z braku lepszych zajęć całe dnie walczą o moją uwagę książka i telewizor... Póki co to drugie wygrywa. A notatki błagają żeby je w końcu przeczytać. W końcu do projektu zostało pół roku a ja nawet palcem nie kiwne.
Ehh nie wiem czy to przez nadciągającą zimę czy przez szkołe, ale najchętniej wyjechałabym jak najdalej od Olsztyna i porządnie się wybawiła. Bo tutaj jedyne na co jeszcze mam ochotę to wylegiwanie się w łóżku, spotkania z Misiaczkiem i z wariatami moimi ;) A przecież na tym życie się nie kończy... Może domoty poprawią mi humor ;p No i może gra zacznie działać jak trzeba.