długo zastanawiałam się co tak naprawdę trzyma mnie w tym pukncie mojego życia którego nienawidzę. szukałam słowa, które wyraża moje obłąkanie, aż pewnej nocy mi się przyśniło. chodzi o sentymet. sama się teraz z siebie śmieje... przez ludzi jakich poznałam nie potrafie przestac się zadręczać. gdy patrzę w wstecz robi mi się niedobrze i jednocześnie w środku czuje się tak, jakby stado pszczół próbowało wydostać się na zewnątrz. nie moge na to dłużej pozwalać, chcę coś zmienić. zaczynam się leczyć.