Marzę o tym, by wyjechać stąd. Na dłużej, niż zwykle. Dalej, niż zazwyczaj. Tylko po to, by ukraść odrobinę tego czasu, by przemyśleć to, co dzieje się dookoła.
Czuję strach i wiem, że moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. I właśnie świadomość tego powoli zabija we mnie wszelkie pokłady radości i szczęścia.
Dookoła lato, a we mnie w sercu jesień, w tej najbrzydszej postaci.
Patrzę na ludzi wokół mnie i mam wrażenie, że mimo wszystko, im się udało. A ja... tak jakby popełniam błąd za błędem i liczba porażek po chwili wygląda niebezpiecznie imponująco.
Boję się. Boję się. Boję się.
A raz w życiu, choć przez chwilę, chciałabym czuć się bezpieczna.