ogólnie tak :
jestem obciążona genetycznie otyłością. nie ma u mnie w rodzinie nikogo szczupłego czy proporcjonalnego , mam tu na myśli że piękne kobiety mają figurę w kształcie klepsydry czyli ciałko mają w tyłku i piersiach a nie brzuchu i udach.
nie dziedziczę samej otyłości - to jest niemożliwe. dziedziczę tylko skłonności oraz problemy ze schudnięciem.
I CHUJ mnie strzela gdy czytam gazety, książki i pieprzone google , gdzie dziewczynom w moim wieku , które mają szczególne problemy ze schudnięciem zaleca się ruch fizyczny i niejedzenie fastfoodów.
YOU DON'T SAY?!?!?!?
i co ja zrobię?
wygłodzę się.
pójdę do dietetyka , zapłace dwie stówy i otrzymam dietę niskokaloryczną. grejt.
chuj mnie strzela z tym odchudzaniem już, ale chuj mnie strzela też mój tłuszcz. i co zrobić ?nic. bo nie ma nikogo tak inteligentego żeby mi pomóc.
będę chyba juz na tyle zdesperowana żeby podjać się diety koloru oczu. wtf.
po co ja prowadzę tego photobloga to ja nie wiem. będę poprostu wypisywać jak jestem zdesperowana?
już mam problemy psychiczne z tym ograniczaniem się i to jest przykre.
rozumiem że nigdy nie będę miała idealnego ciała ale po co mi ono? Ja poprostu chcę mieć ksztaltniejsze ciało żeby wygodniej było kurwa wygodniej. rozumiecie ? : c