Nienawidzę samej siebie za to co robię. Nie umiem kompletnie zaufać ludziom. Cały czas czekam na jakiś atak z ich storny, ciągle jestem skulona i zastanawiam się kiedy otrzymam cios. Kiedy będzie bolało. Próbuję się prostować, podnieść głowę, ale szybko zaczynam się znów bać.
Śnił mi się dzisiaj okropny sen. Byłam świadkiem strzelaniny (widocznie ostatnie wydarzenia na świecie mocno siedzą w mojej głowie). Ktoś zabił mojego bardzo dobrego znajomego. Widziałam to. Obudziłam się z łzami. Cały dzień nie mogę o tym zapomnieć.
Jedzeniowo tak sobie. Jedyną pociechą jest to, że dałam radę nie zjeść niczego przez ostatnie 4 godziny a na biurku wciąż mam otwarte czekoladki, które dostałam w prezencie. Chciałabym pomierzyć swoje wymiary, ale nie mam niestety czym. Tak to jest jak mieszka się bez rodziców.
Może odezwę się jeszcze wieczorem. Spróbuję pobiegać jak zrobi się ciemno i chłodniej bo teraz siedzę z wiatrakiem koło mnie.
Dobrego dnia!
update:
Z bilansu wychodzi około 800 kalorii. Czy dobrze? Nie wiem, moja głowa nie potrafi stwierdzić. Zrobiło się chłodniej, więc postanowiłam poćwiczyć, na bieganie zbytnio boli mnie głowa.