photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 LUTEGO 2016

Depresja, zmiana, walka.

Marzyłam, by znaleźć przyjaciół. Niestety bezowocnie. W dużej mierze moją ucieczką w tamtym czasie od wszystkiego i wszystkich były książki. Zawarte w nich historie dawały mi lichą nadzieję, że może i moje życie coś odmieni, że będę jak Kopciuszek, któż to wie? Sama do końca nie wiem na co liczyłam. Poprawka - na co dalej liczę. W liceum dojrzałam. Nabrałam kobiecych kształtów, wyostrzyły mi się rysy twarzy. Wyładniałam. Dziś często słyszę nawet, że jestem piękną kobietą. Zastanawiam się, czy to prawda czy po prostu czysta grzeczność niektórych osób. Pewnie brzmi to narcystycznie, ale zaczęłam się sobie w małej mierze podobać, akceptować. Od czasu do czasu nawet jakiś chłopak zainteresował się mną. Niestety... Znów trafiłam do szkoły, gdzie liczył się "hajs" i jak można się już domyśleć, kolejny raz stałam się obiektem prześladowania przez popularne dziewczyny. Sprawę trochę polepszał fakt poznania grupy ciekawych osób z poza szkoły z innego miasta. Z czasem zaprzyjaźniłam się z nimi. Nie byli próżni, obchodziło ich to jaka jestem, co mam do powiedzenia, a nie ile miesięcznie wydaję na zakupy, w co się ubieram, czy skąd pochodzę. Akceptowali mnie taką jaka byłam. A przecież tego tak przez tyle lat pragnęłam. Świetny kontakt mamy do dziś i nadal się przyjaźnimy. Kontrą tego była sytuacja w domu. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej psychicznie, zaczęły się wizyty u psychologa, potem psychiatry. Były momenty gdy się okaleczałam, czego teraz bardzo żałuję.

 



Nie wiem co było przełomowym momentem. Wcześniej byłam małomówna, cicha, wstydliwa, wręcz bałam się ludzi z góry zakładając co będzie. Nie potrafiłam się bronić. Chyba wszystkiego było już za dużo. Ludzka nienawiść tak ukształtowała moją psychikę, że ta stworzyła "system obronny", barierę. Dosłownie z dnia na dzień zaistniała we mnie jakaś siła. Zaczęłam odpowiadać i to dość bardzo soczyście na wszystkie głupie komentarze i zaczepki, parę razy doszło nawet do tego, że nie wytrzymałam i przyłożyłam kilku nadętym panienkom, które mnie wyśmiewały. Moglibyście widzieć wtedy ich zdumienie i niedowierzanie na twarzach. Potem już dały mi spokój. Bały się. Ktoś może potępić takie zachowanie, ale najpierw musiałby znaleźć się w mojej skórze i przeżyć to wszystko co ja, by móc mnie oceniać. Przestałam się zadręczać. Tak egzystuję do czasu teraźniejszego. Albo ja wezmę się w garść i uporządkuję moje życie, pokonam depresję i zrobię coś dla siebie, zacznę dążyć do wyznaczanych celów i postaram się spełnić marzenia - albo już teraz mogę się położyć na torach kolejowych. Wybieram to pierwsze. Zdecydowanie.

 



O tym jaki jest mój cel i po części marzenie od dziecka, jak zamierzam je spełnić i jak absurdalny mam plan - w następnym poście.