Pisanie I rozdziału magisterki - podejście drugie. A właściwie pierwsze, bo wczoraj tak podchodziłam, że nic nie napisałam :P
Coś się skończyło tak nagle. Rok akademicki się skończył, sesja egzaminacyjna się skończyła, dziś też roczny kurs angielskiego. To takie dziwne jak tam wszystko się kończy, bo wiesz, że za chwilę musisz zacząć coś nowego, żeby nie zwariować. Ale chyba właśnie na tym polega życie.
Dostałam dziś za darmo piwo na ulicy. Chłodzi się, a ja przymierzam się wciąż i wciąż do pisaniny. Trzymajcie kciuki :)