Ilu było przede mną ludzi , którzy starali się odpowiedzieć na pytanie czym jest miłość ?
Miliony o ile nie miliardy . To pytanie z zestawu tych na które nikt nigdy nie dał ani nie poznał jednoznacznej odpowiedzi .
A może źle jej szukano ? Każdy z tego miliarda chciał definicji absolutnej , generalnej i uniwersalnej .
Nie udało się , a frustracja pozostała .
Też kiedyś byłam ofiarą fiaska tych poszukiwań , biednym dzieckiem pozostawionym bez odpowiedzi .
Nie zbliżyłam się do Boga , nie medytowałam , nie rzuciłam ofiary do wulkanu by uzyskać oświecenie .
Po prostu albo i aż zajrzałam w swoje najgłebiej zakopane uczucia . Leżałam w łazience na podłodze połamana na 11 milionów kawałków .
Błagałam samą siebie o coś czego nawet nie potrafiłam nazwać - światło ? pewność ? drogę ucieczki ?
Opadłam z sił , nie chciałam już szukać . Poddałam się .
Wiecie co ? Po tym jak na tej posadzce zostawiłam jezioro łez , wstydu , błędów , kłamstw , goryczy i żalu nie chciałam już niczego .
Ta czysta pustka była może nie tym czego szukałam ale ukojeniem , które po całym tym wysiłku było nagrodą pocieszenia .
I wtedy wszechświat kazał mi zajrzeć w to serce jeszcze głębiej . Był maj . Najważniejszy maj w moim życiu .
Zalała mnie łuna światła . Spojrzałam na Ciebie i widziałam najwyraźniej na świecie żywą definicję miłości .
Nie uniwersalną , bo tej nikt nigdy nie pozna , ale MOJĄ . Każdy ma swoją własną i tylko z nią jest w stanie zgodzić się w stu procentach .
To ogromne błogosławieństwo w moim marnym , młodym wieku widzieć tę wielką tajemnicę tak ostro i dokładnie .
Stoisz , a ja w Twoich oczach widzę jaka jestem piękna . Przecież nigdy się tak nie czułam ! Trzymasz mnie w ramionach , a ja nie mogę znieść tego że ten uścisk kiedyś się skończy ,
a ja znowu będę niepełna i bezbronna . Nigdy nie będę do końca umiała wyrazić słowami tego jaka moja , a w zasadzie nasza miłość jest kotku ...
Jest jedyną prawdziwą miłośćią jaką znam . Jest absolutem którego nie można zburzyć , spalić , nie można jej ruszyć z miejsca . Gdy myślę o czymś wywołującym we mnie
tę jedyną , magiczną i radosną euforię , porzucam wspomnienie pachnącego barszczem mieszkania babci w czasie świąt i ich tajemniczej atmosfrey zamieniając je na każdy z naszych poranków
kiedy budzę się przed Tobą . Leżysz bezbronna , a we mnie odbywa się coś na wzór duchowej podróży w głąb i z powrotem na zewnątrz źródła wszelkiego szczęścia .
Tylko ty oszyszczasz moją duszę i umysł z wszelkiego egoizmu , lęków , które tyle w moim życiu zablokowały . Ta siła , ten sens ...
nie wiem jak to robisz i wiem że te słowa mogą być pokraczne , ale pamiętaj ...
MIŁOŚĆ jest pięknem , obietnicą , wyrzeczeniem , oddaniem . TY jesteś tą MIŁOŚCIĄ .
Widzisz przyszłą jesień i nas idące ramię w ramię przez park we wszystkich kolorach ognistej żółci ?
Widzisz ?
Nie będzie mnie tylko moment , a później będziemy razem zbierać kasztany i pić herbatę z cytryną .
I mimo że to nie wyjazd na Ibizę czy koncert marzeń to to jest właśnie moja pełnia szczęścia .
Bo najbardziej kocham w nas to , że kochamy naszą zwyczajność , bez której życie staje się tylko wydmuszką, całym sercem .
Jestem Ci tak niesamowicie wdzięczna za to , że jako druga , po mojej mamie , dałaś mi życie .
KOCHAM CIĘ MALEŃSTWO ...
Your D.