Jest styczeń. Podchodzę ze świeczką do okna. Gdy zbliżam się, szyba nabiera złotawego odblasku.
Przysuwam drgający płomyk jak najbliżej i dłonią dotykam zimnej szyby.
Śnieg i noc.
Płatki wirują tu i tam. Biały dywan przykrywa świat.
Mróz, przyćmione światło latarni, księżyc, białe drzewa.. jakiś niewyobrażalny spokój.
Siadam przy biurku, zdmuchuję świeczkę. Ciepły wosk powoli rozlewa się, po chwili zastyga.
Dochodzą do mnie przeróżne ciche dźwięki.. niby cisza, a tak dużo słychać, nawet bicie serca..
czyli mam serce, ono jeszcze nie zamarzło tak jak wszystko za oknem :)
Marznę bez Ciebie, zamarzam powoli...