Wiem ze troche to w wygodny sposób określiłem, nie powinienem to ująć tak. Łatwo jest powiedzieć nie popieram cie w tym teatrze bo jestem o ciebie zazdrosny i wiem ze masz sie o co na mnie gniewac bo przeciez przed chwila powiedziales ze to po to, zeby rodzice mniej odczuwali koszt utrzymania ciebie. Powinienem to pochwalic a cie zgoniłem.
Wstyd mi i szkoda ze tak to wyszlo. W rzeczywistosci tak cholernie chce ci zaufać, ale pamietasz jak rozmawialismy o tych źródłach i o tym jaki brud ktoś tam pozostawiał?.. We mnie jest mnóstwo strachu.
I to najgorsze ze to nie tego tchórzostwa, bo z tchórzostwa bólem mogła by być co najwyżej duma. W moim rodzaju strachu chodzi o ucieczke przed stratą, przed tym czego nie ma a juz za tym płacze.
Pamietam kiedys byla taka sytuacja, siedzialem w piaskownicy i budowalem zamek "Duzy byl ^^" tak o tym myslalem. Kiedy nakladalem ostatnią kupkę piasku i chcialem wyprofilowac scianke zamku piasek zawsze się rozsypywal, a ja w głowie tylko "kulcze znowu". Kiedy juz strudzony zbudowalem wszystko i zamek stal jak talala lecialem po mame "mamo, ziobacz jaki zamek zbudowałem". Mama zawsze patrzyla ukradkiem spot gazety (heh pewnie cos katolickiego jak zawsze :/) zaciągała jedną brew do góry w zdumieniu i wracała do czytania. Ale to dla mnie bylo oznaką sukcesu, udało się. Lecz gdy wracalem do piaskownicy zawsze bylo za późno, a inne dzieci byly już w trakcie niszczenia moich dzieł.
Kiedy troche podrosłem sytuacja zgoła inna miała podobny obrót. Poznałem kolege, (dawno wiedzialem ze interesują mnie chlopcy) blondyn,brązowe oczy, snejki, nieskazitelna cera, a w dodatku taki, delikatny? Był niższy odemnie, co, gdy stałem obok niego dawało mi poczucie bycia prawdziwym mężczyzną.
Poczulem się dumny, i nawet jakiś durny idiota z którym on pisał wydawał mi się zerową konkurencją, przeciez bylem idealny, silny, wykazywalem oznaki inteligencji i mialem piekna cere, szare, przechodzące w błękit i zieleń oczy, no i zero nałogów. Idealny target, on był dla mnie wszystkim, a ze sposobu wypowiedzi ja bylem dla niego tym samym.
Znowu to samo. Chwila nieopamiętania w szczęściu i koniec.
"O mój boże trzy miechy temu tamten frajer a ja dzis mam nowego, kurwa czy to nie puszczalstwo!?" -to moje mysli, wlasnie masakruje dom podczas czynnosci błyskawicznego
Zbierania sie z domu, blyskawicznego bo dla niektorych 15 minut to za malo na kompiel i wyjscie w srodku zimy. "No trudno przeziębie się, nie mam czapy. Mam dwie minuty, spoznie sie! Wysle mu esa.
Cyk.
Wyslane.
Huh 14:05 jest ok, tylko 5 minut spoznienia, ej, ale gdzie on jest.
Na przystanku mielismy byc, przeciez hej! To on namawial na to spotkanie! To jemu zalezalo!.. Kurde ogarnij sie, ten przystanek ma 3 strony, on musi byc na ktorejs.
Pip-pip
Esemes? <Od : ktośtam>
"Spozniles sie wiec pojechalem, zobaczymy jeszcze co z nami bedzie." ...
Myslalem ze sie porycze. Dawno takiego czegoś nie spotkalem, przeciez on .. Ja.. Podobalem mu sie! ... Mowil mi to.
Następny zniszczył miejsce ktore kochalem...