Najłatwiej jest mi pisać, kiedy jestem smutna, niezadowolona albo zła. Jakoś łatwiej wtedy wyrazić, co się czuje, jest prostszy dobór słów. Teraz prawie w ogóle nie piszę, bo jest mi dobrze ALE co za tym idzie, nic się nie dzieje. Co mogę napisać, kiedy mi miło i kiedy czuję się dobrze? Wypluć z siebie "ale jestem wkurwiona" jest łatwiej niż "ale jestem szczęśliwa", bo to brzmi patetycznie i nie wiadomo czy to rzeczywiście szczęście, czy po prostu miłe samopoczucie.
W ogóle najchętniej w moich relacjach z wszystkiego wewnętrznego ograniczyłabym się do trzech słów i papa, bo strasznie się boję grafomaństwa. "To cudowne uczucie ściska niewidzialne COŚ w sercu i nie pozwala na żaden ruch ze strony mej osoby, trwam więc tak w stanie błogości" - no jak to brzmi?
Na każde słowo bardzo uważam, bo jakoś wolę być oszczędna niż wylewna. Nie wiem czy to dobrze (pewnie nie), więc piszę tak, że jakbym nic nie napisała to nie byłoby różnicy, takie tuptanie w miejscu, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Pamiętam, jak w wieku 12 czy 13 lat na swoim własnym poletku blogowym wypisywałam wszystko na temat własnego samopoczucia, emocji i tego wszystkiego. Nie było cale tej obawy w stylu "czy nikt się nie obrazi?" albo "czy nie powiedziałam za dużo i nikt nie wykorzysta tego przeciw mnie?". Chyba ta umiejętność u mnie z wiekiem zanika.
Wracając do tego, jak pisać, skoro nie ma o czm pisać. Wychodzę z założenia, że jeśli nie ma czego pisać o sobie, to nie ma czego pisać w ogóle (postawa pt. ja w Centrum Wszechświata). Rozpisywać się o innych rzeczach (myślę tu o rozważaniach na temat polityki czy rozkminiania postaw innych ludzi) - grząski grunt, bo zawsze mam poczucie, że jak mam o czymś paplać, to muszę to dogłębnie znać, żeby nie być laikiem. A opisywać każdy dzień? To takie nudne. Wstałam, bla bla bla, robiłam coś, zjadłam obiad, oglądałam telewizję, och jak było fajnie. A może z tego też wyrosłam?
Siebie znam najlepiej (nikt nie zarzuci nieznajomości tematu!), to mogę zagłębiać się w samą siebie. Ale po co, jeśli nie odnajdzie się karuzeli i katastrofy? Oczywiście, nie narzekam na to, że u mnie wszystko dobrze, to nie jest taniec deszczu, stwierdzam tylko fakt, że najłatwiej pisze się coś co jest obrazem zwichrowania totalnego.
Cóż...
Kocham Cię Skarbie.. <3