A oto moja inspiracja na dziś. Widziałam swój tył i jestem kompletnie załamana. Pod względem wystawania, gładkości, jędrności to mam caaaałe pole do popisu.
Ale wiecie co, jestem z siebie dziś dumna.
Zbierałam się na bieganie od kilku dni ale jakoś nie było kiedy. A to nocka, a to nie byłam sama w domu i tak jakoś miło być w domu gdy ktoś w nim jest. Ale dziś poszłam. Wieczorem, lekka mżawka. Typowy jesienny wieczór. Większość, w tym i ja, powiedziałaby: e tam, "jutro" ale nie. Ubrałam dres, adidasy, czapkę i pobiegałam. Nie jakoś daleko, nie zbyt szybko ale biegłam. Potem kręciłam i nie zapomniałam dziś o balsamie. Podstawowy błąd pielęgnacji to zapominalstwo :)
Zrobiłam też ostatnio gorsetową przymiarkę. Jest lepiej niż było za pierwszym nieszczęsnym razem. Coś tam lekko wystaje ale jest dobrze.
Dziś też z własnej i nieprzymuszonej krzykiem moich włosów poszłam do fryzjera. Poprosiłam o cieniowanie i prostą grzywkę :>
Kupiłam też ponownie wodę brzozową i serum z Garniera z serii Goodbye Damage. Ulubione. I odstawiłam w pioruny Pantene Aqua Light czy jakoś tak. Tragedia. Za to stwierdzam, że połączenie szamponu, który jest tak bardzo polecany czyli Babtdream z odżywką z Isany, koloru kremowego zdziałało cuda. Mix zapachu dla mnie powalający. Włosy czyste, BŁYSZCZĄCE, miękkie i ładnie się powywijały. Dla podreperowania kkupiłam sszampon z Dave z olejkami dla nawilżenia, będę go stosowała z doskoku, boję się kupić odżywkę, bo pamiętam, że Dove bardzo obciążał moje i tak ciężkie kłaki.
Co do biegania to powiem Wam, że nic nie zastąpi biegania z muzyką i po parku. Cieszę się też, że nie byłam sama z tych powalonych biegających w deszczu xD. No i aplikacja Endomondo genialna.
Do 13.15 to był jak zwykle cudny dzień. Potem był jedynie dobry.
" A teraz dobranoc moje Panie, idę utopić się w krainie jego zapachu. "