Chciałabym tak po prostu wstać rano z prawdziwym uśmiechem na twarzy i powiedzieć jakie to życie jest piękne. Tak po prostu cieszyć się nawet z najmniejszej rzeczy, najkrótszej chwili. Nie przejmować się niczym i po prostu żyć. Tak zwyczajnie. Żyć. Jakby nic innego niemiało znaczenia.
A jak jest? Zupełnie na odwrót. Wstaje rano i przyklejam sobie uśmiech do twarzy, byle tylko nikt nie zapytał 'co jest?'. No właśnie co jest? Chyba już nic nie ma.
Mam dość po dzisiejszym dniu. Zawsze pod górkę.
I jak mantrę będę powtarzała sobie 'jeszcze tylko trochę, dasz radę'. Bo przecież jakoś muszę dać sobie radę.