Przechodziłem dziś drogą, którą spotkały twoje stopy może raz w życiu, kiedy wychodziłaś ode mnie. Czy boso szłaś czy też ostrożnie stawiałaś kroki na brudnym i wydeptanym skrawku rzeczywistości? Nie pamiętam ciebie i twarz twoją zacierają już dni i miesiące. Nie potrafię sobie przypomnieć czy włosy miałaś spięte, czy spuszczone dotykały delikatnych ramion.
Przechodziłem dziś drogą, którą nigdy z tobą nie szedłem. Czy śmiałaś się, czy z nosem ku dołowi myślami błądziłaś wysoko w obłokach? Nie widziałem cie na niej ani nie opowiadałaś mi o niej. Śladu twych stóp tam nie widzę ani uśmiechu nie słyszę. Zniknęło też powietrze, które wtedy okalało twoje nogi, ręce i twarz o rysach tak jasnych, że mój mrok rozświetlić potrafi.
Przechodziłem dziś drogą, którą w popłochu uciakając zostawiłaś swój zapach raz na zawsze. Czy bałaś się, że o tobie zapomnę, czy mimowolnie pozostawiłaś tę relikwię naszej miłości? I zapach ten budzi tyle słów, tyle uczuć, tyle uderzeń serca na minutę, o tyle za dużo... Żaden deszcz go nie zmyje, ostre słońce nie wypali, obojętność rutynowej rutyny codziennej codzienności nie zakryje. Jedyne co tłamsi, wymazuje i zaprzecza to serce w złotej klatce zamknięte. Chronione i chroniące przed destrukcyjną siłą twojego pachnidła.
Przechodziłem dziś drogą, którą kiedyś przechodziłaś. Czy nie brakuje ci tego co zostawiłaś, czy specjalnie się tego pozbyłaś? W pospiesznym chodzie zgubiłaś moje serce, które dziś cuchnie nieznośnie naszymi wspomnieniami, bliskością i oczyma wpatrzonymi w jeden kierunek. Śmierdząca przeszłość, która karmi wszystkie moje zmysły i uszcześliwia mnie.
Przechodziłem dziś drogią i smak twych perfum, zapach twoich ust i dotyk twojego oddechu zbierałem z bruku.
Xsiąże M.