Ok, wytrzymałam.
Dzisiejszy bilans: czerwona herbatka, woda, bratek i pokrzywa. zaraz jeszcze dojdzie zielona <3
Ćwiczenia: 40 brzuszków, 100 podskoków na skakance, 30 minut hula hop, 5 minut rozciągania, godzina wf-u. Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Znowu cały dzień przed komputerem. Skończyłam lekcję dwie godziny wcześniej i zamiast zrobić coś pozytecznego... szkoda gadać.
Plan na jutro:
śn: serek wiejski light
obiad:szpinak
Właściwie mam rozplanowany już cały tydzień, super, lubię to <3
Jutro na obiad mama robi ryby. Ymmm... ZAWSZE są ryby, gdy chudnę. wtf? jutro się nie poddam, nie zjem tego pływającego w tłuszczu zabójcy.
Łiii, dostałam ciasteczka owsiane polane mleczną czekoladą -.-' Policzyłam ich kaloryczność. 18 ciastek, 1315 kcal!!! (wolałabym już zjeść 3 czekolady, lub wielką pake czipsów, one przynajmniej by mnie zapchały) Jedno ciastko ok. 74 kcal!!!! Grzecznie schowałam do szuflady, na jedno pozwolę sobie w niedziele. O ja, i kupili takie pyszne ciastka z kawałkami czekolady, ale podziękowałam. Nie chcę znów zawalić.
Dzisiaj mam ochotę na zrazika, który leży w kuchni. I na chlebek z powidłami. I na CIAAASTKA. Ale mój kochany grubasku, nie możesz.
Kocham Was, teraz lecę wkuwać modlitwy. Później poczytam i pokomentuję :*
A no i zapomniałam się pochwalić, że dzisiaj bez Sudafedu, bo szkoda mi go było :>