zdjęcie stare, ale dzisiaj dzięki Wirowi zarobiłam glebę na OGGRROMMNEJ kopercie i utwierdziłam się w przekonaniu, że jeździć nie umiem... poza tym posypały mi się łydki i ręka <znowu>....
dawno tu mnie nie było, a to dlatego, że ostatnie dni wakacji spędzałam baardzo intensywnie...
w piątek Incepcja z Zuzią, sobota w stajni i jazda na Tenorze, nie najgorzej, w niedziele urodziny Martyny w satajni i do Marty zobaczyć jej jakże urocze rumaki i świnki <3.... wczoraj spotkanie z moją nową klasą <ilość ludzi w tej klasie mnie przeraża>... dzisiaj znowu stajnia w jakże doborowym towarzystwie, zimne łokcie na trasie sklep-stajnia XD i ciastka, których ilość była mierzona w garściach... no i tkający Elektor... och, tak ludzie mają fantazję ....
jutrzejszy dzień napawa mnie ogromnym, paraliżującym strachem....
P.S przy tworzeniu tej notki baardzo mnie kusiło, by chwycić za słownik wyrażeń bliskoznacznych i trochę ją ubarwnić, ale zrezygnowałam ^ ^... tak na jeździe szło nam świetnie, ale troche lotne nam nie wyszły ....
Helena kazała mi napisać tu chroniczna samotność, więc piszę: CHRONICZNA SAMOTNOŚĆ :D
"tylko niespełniona miłośc jest romantyczna"... ugh... za dużo "Vicky Cristina Barcelona"