Przeżyliśmy piekło.
I nawet sami się z niego próbujemy wykaraskać.
Sami też przeżywamy nasze małe szczęście- by nam jakiś "życzliwy" nie osłodził...
Tylko nadal mi cholernie przykro, że w tych najcięższych dniach, najboleśniejszych godzinach... że osoby, na które liczyłam najbardziej i najbardziej były mi potrzebne... no cóż....
Chociaż muszę sprostować, że znalazły się i takie, bliskie i wyrozumiałe, które przybyły na odsiecz biednej Wafkoo i były dla niej 24/7. I im, a właściwie Jej jednej dziękuję. Zwariowałabym tamtej nocy bez Ciebie.
"Czy to już jest wystarczający dowód, że czas sobie odpuścić?!" Widocznie nie, skoro jestem aż tak naiwna.
Czas na wzięcie się w garść- dla samej siebie.