Zastanawia mnie ile człowiek jest w stanie zrobić, żeby się komuś przypodobać...
jak długo można udawać kogoś innego?
jaki ma sens bycie miłym i uroczym na początku skoro później "wychodzi szydło z worka"?
nie lepiej od razu pokazać prawdziwego siebie?
wtedy przynajmniej byśmy wiedzieli, że bliscy nam ludzie są przy nas, mimo tego jak okropni potrafimy być, a nie dla tej miłej, fałszywej otoczki, którą tworzymy.
Postanowiłam, że nigdy się nie zmienie dla nikogo. Nawet gdyby był to ktoś na kim mi szalenie zależy. Jeżeli mu też na mnie zależy to zaakceptuje mnie taką jaka jestem. Inaczej to bez sensu.
Nienawidze porównywania ludzi do siebie [sama niestety często to robię].
Nikt nie jest przecież gorszy i lepszy.
Nic nie jest czarne i białe :|
W dzisiejszych czasach nie ma już romantyków ;) Znam chyba tylko jednego.
Ale to raczej dobrze, bo dziewczyny chyba już ich nie chcą...
I znowu ta jebana niepewność...