Dziejszy dzień był szary i ponury . Wsiadając do windy, której nie mam, wpadłam w pętle czasu . Polowałam na mamuty. Gdy wróciłam do rzeczywistości , wyszłam z podwórka , taranując po drodze grupkę muminków .
Na rogu ulicy Aleksandrowskiej spotkałam 3 wojownicze żółwie Ninja, atakujące Shreka.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie , że goni mnie gruby, zmutowany Pikaczu. Zaczęłam uciekać, ale potknęłam się o nos Pinokia. Sztywniak.
Biegłam ile sił w nogach, a on był coraz bliżej i bliżej !
Wreszcie dogonił mnie, ale zamiast mnie złapać, biegł dalej , i wskoczył do odjeżdżającego autobusu. Zbuntowana szarą codziennością wróciłam do domu.