de gustibus non est disputandum

Obrzygałem się... chwile pozniej przyszło opamiętanie, wsys wydzieliny z nosa w okolice krtani i wystrzał drogą gębową trajektorią paraboliczną.

Jak mu tam...Kaziu eS wydobył z siebie onegdaj...wszyscy artysci to prostytutki...right, z tym, ze The Artist to nie prostytutka jeno wyziębiona kurwa spacerująca po pętli drogowej z niekonwencjonalną skrytką grzewczą na termos z kawą, ulokowaną w pizdzie. Kilka dni po tejże refleksji, dowiaduje się, ze to cos zdobywa Oskara! Hia hia hia...jedyny Oskar jaki im się należy, to ten z ulicy Sezamkowej a raczej jego srebrzysty kibel pełen zielonkawo-kudłatego gówna!

Reflekszyn, w ogole to od kiedy mnie ta gala botoksowych jebusów interesuje?

Akademia przyznała...ten zwrot mi rozdupia kiełbase, jedynie co może przyznac to prawdę, że są potomkami tych drewniaków kłaniających się w totolotku i przedstawiających się jako komisja gier i zakładów zas od siedzenia na stolkach uksztaltowal im się na dupie z hemoroidow drugi mozg, który przejąl w całosci funkcje tego rzadziej używanego.

Po tym jak Skrillex został nominowany do Grammy myslalem, ze nic mnie już tak nie przypierdoli na glebe...a jednak!

Ponizej wizualizacja mojej reakcji...

http://www.youtube.com/watch?v=ty6q0hf6-no

Ten kto stoi za produkcją albumu baby z napletkiem na ustach,  ma u mnie oskara, wkreciłem sie ...

http://www.youtube.com/watch?v=eGR1iDuKabU

p.s. zdjecie z kategorii wyguglowalem i zajebalem. Sorry Boss!

Stay in vitro!