Tutaj zwykła codzienność, to nie fabryka snów..
Dziś przytulę Cię tylko po to, by zaraz odejść. Te uczucia nietrwałe i dlatego tak cenne. Tylko szkoda, że nasze serca nie są wymienne
Chyba jestem zbyt słaby, by na trzeźwo się zabijać
Pomyśl, pierwsze kroki, poczujesz ból upadku. Przyzwyczaj się, bo będzie w chuj upadków
Rok mija i mi chyba trochę przykro.. Miałeś być tu ze mną, a nie kurwa wyjść stąd!
Idę na balkon, w ręku szlug, telefon w drugiej i napisałbym do Ciebie ale jakoś brakuje mi słów.
Zadzwoniłbym do Ciebie ale wiem, że tego nie chcesz, wybełkotał, że Cię kocham, tu jest źle i serio tęsknię
I znów jej zapach chciałbym mieć na dłoniach
Znów nie jest tak, jak być powinno, znów chyba jestem.. obca
Blizny na dłoniach mówią o nas więcej niż słowa
W gettach gniją serca, choć to już nie czterdziesty trzeci
W bramie biją serca, a razem z nimi biją pięści
Gramy jeszcze, póki krew nie zaschła na rękach. Nie zagłuszą krzyków nawet jeśli na gardłach pętla
Serce nie sługa przecież
I nie chce słuchać przekleństwa
I nie chce widzieć łez
Jej oczy, oddech, dawał mu natchnienie
Za swoją damę mógłbym walczyć do ostatniej krwi kropli
I coś pękło między nami, coś jak mięśni zanik