tak na wstępie pytanie: czy ktoś to wgl czyta?
Bo ja sb tak to bezsensownie prowadzę i chyba kończę, bo na co to wszystko.
Wiesz, też mam uczucia, znam nawet te najwyższe
Lecz gdy patrzysz na mnie milcząc, ja też milczę..
Żyjemy wbrew głupim mottom typu "życie to kurwa"
Życie to frustrat, niszczy duszę i serca
Chcę coś powiedzieć, znów się duszę i zwlekam
Więc stójmy tak w milczeniu, razem patrząc w gwiazdy
Spójrz mi w oczy, powiedz, co jest na zło lekiem?
A jeśli jestem złem, powiedz, chcesz mnie znać jeszcze?
Chcę spojrzeć w twoje oczy, jak to grzech - niech spłonę
Czasem myślę czas dorosnąć, albo czas się cofnąć w ciemność
I znowu walę krechę z myślą, że będzie tą ostatnią
I albo się zaćpam albo skumam, że nie warto
Znam godzinę śmierci i przyczynę, i myślę o tym częściej, częściej niż piję
Mam lufę przy skroni i palnę sobie w łeb,
zanim powiesz że to nic nie warte
Wiatr jest zimny, a świat śmierdzi wódką
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność. I wiesz co? Zaczęli żyć na odpierdol
To smutne, zabiła ich ulica i miłość, i przez to nic już nie będzie, jak było
Wszystko co widzą to blizny
Nie znają anioła żyjącego w twoim sercu
Pozwól im odnaleźć prawdziwego siebie
Ukrytego głęboko wewnątrz
Pozwól im dowiedzieć się wszystkim co masz
W mojej skórze pogrzeb wszystkie swe tajemnice
Odejdź z nienawiścią i zostaw mnie z mymi grzechami
Powietrze wokół mnie wciąż przypomina klatkę
A miłość jest jedynie przykrywką dla tego, co znów przypomina gniew
Więc jeśli mnie kochasz, to pozwól mi odejść
I ucieknij zanim się tego dowiem
Moje serce jest zbyt mroczne, by się przejąć
Nie zniszcz w nim tego, czego nie ma