"Czasem aby wygrać trzeba umieć kilkanaście razy przegrać i ciągle podnosić się po porażce oraz iść do przodu."
Nie tak miałam wyglądać ten post, nie tak to wszystko miało wyglądać. Długo nie mogłam zebrać myśli. Ale w życie każdego sportowca wpisane są porażki. Nie tak wyobrażałyśmy sobie ten weekend majowy, zupełnie. Walczyłyśmy ambitnie, trochę z przeciwnikiem trochę z samym sobą. Nie zagrałyśmy tego co tak naprawdę potrafimy, a finały były na wyciągnięcie ręki. Może tak po prostu musiało być? Może po prostu to jeszcze nie był nasz czas? Może nie dorosłyśmy do tego? Jak to mówią im bliżej jesteśmy celu tym gorzej znosimy porażkę. Jest w tym dużo racji. Po pierwszym meczu zupełnie zawiodła psychika. Po tem coś zupełnie pękło. Niby byłyśmy razem, a osobno. Był i chyba nadal jest ogromny smutek, żal. Przyznam ,że mi samej przez ostatnie kilka dni było ciężko. Miałam doła, choć wiedziałam ,że i tak osiągnęłyśmy w tym sezonie naprawdę wiele. Zaszłyśmy już tak daleko, najdalej z województwa z tak małego miasta, jesteśmy w 16 najlepszych drużyn w kraju. Jednak gdzieś w środku dalej siedzi ten smutek. Teraz można gdybać co poszło nie tak. Wierzę z całej siły ,że w następnych sezonoach będzie już tylko lepiej i lepiej. Nie wiem co będzie za rok. Nie wiadomo czy będą kadetki, czy będę w ogóle grać. A co najgorsze, nic nie zależy ode mnie. Na pewno ostateczną, ostatecznośćią jest rozbrat z siatkówką na rok, ale nie wiem czy bym to wytrzymała. Nie wiem czy tutaj zostanę, czy nie wyjadę. Nie wiem co będzie. A ta cholerna niepewność jest najgorsza. To okropnie beznadziejne uczucie kiedy przyszłość czegoś co kochasz nad życie, co jest jego ogromną częścią nie zależy w żadnym calu od ciebie. Teraz kilka miesięcy spokoju, czas wyleczyć do końca kontuzję, podreperować się psychicznie i fizycznie, wziąć się za poprawianie ocen. Ale czas poważnie zastanowić się nad przyszłością, nad sensem tego wszystkiego. Czas podjąć męską decyzję i oddzielić rzeczy ważne od ważniejszych. Czas zadecydować o przyszłośći.
Co do samego wyjazdu. Dziwięcio godzinna podróż potrafiła odebrać wszelkie chęci do życia, a tym bardziej ośrodek przypominający rodem psychiatryk w środku, czy hala w budynku z 1843r przypominająca sierociniec z filmów grozy. Pozwiedzałyśmy miasto, co prawda przez dwa dni lało, ale potem już tylko słoneczko. Przyznam ,że jestem oczarowana tym miastem i chyba już wiem gdzie będę studiować jeśli nie Rzeszów. Przy okazji pooglądałyśmy sobie kadetów, oczywiście tylko ja wiedziałam komu kibicować bo oczywiście Resovii i ziomki wygrali cały turniej. Założę się ,że kilku z nich czy z tych co grały w tych półfinałach kiedyś będzie można oglądać w telewizji w plusidze, orlenlidze czy reprezentacji. To na bank.
Mimo iż nie wiem czy spotkamy się w takim składzie na juniorkach jak wyżej to i tak każdej z osobna dziękuję <3 Stworzyłyśmy zgraną ekipę, choć wszystkie się nie 'kochałyśmy' miałyśmy wspólny cel do którego dążyłyśmy jak jeden organizm. Do zobaczenia za rok gerls, będzie mi Was brakować...
Nie wiem kiedy tu zajrzę, mozę za tydzień, może dwa, może nigdy.
Może wpadnę z przypływu chwili i chęci pożalenia się.
Ogółem to nie ma jak 30 stopni za oknem i grypa... Brawo ja.
+Nie ma to jak we Wrocku Michał Łasko, Andrzej Stelmach i Kuba Jarosz joł.
ZAGADKA DLA WAS: GDZIE JEST WALLY?