Piszę do was znowu po pewnej przerwie, ale była ona spowodowana ciężkim przygotowaniami do ćwierćfinału Mistrzostw Polski kadetek. Dzień piętnasty marca od samego rana był nerwowy. Od rana czułam zbliżający się ważny mecz i nosiło mnie to w domu to w szkole. Nie mogłam się już doczekać godziny zbiórki. Pierwszy przeciwniki - MUKS Poprad Stary Sącz w składzie z dwoma reprezentantkami Polski i uczennicami SMSu Sosnowiec. Po dwu godzinnym opóźnieniu zaczęłyśmy. Pomijam już fakt ,że całe miasto było sparaliżowane, zaspy miały ponad półmetra ,a ja drogę ze szkoły do domu ,którą przebywam w 10 minut przebyłam w pół godziny zaliczając przy tym glebę szczęścia przy samym domu. Wracając do meczu. Po nerwowym początku, weszłyśmy w mecz i pewnie wygrałśmy 3-0. Pod koniec meczu odezwała mi się nieszczęsna kontuzja. Za szybko wróciłam do gry po podkręceniu, zwłaszcza ,że tą nogę miałam już 2 razy skręconą. Ze łzami w oczach zeszłam w trzecim secie bo nie wytrzymywałam z bólu. Nazajutrz rano wizyta u fizjoterapeuty i kłoda pod nogi - uszkodzone więzadło w stawie skokowym. Modliłam się tylko żebym mogła grać. Trochę na własne ryzyko zagrałam. Z całą zatejpowaną nogą, ale to szczegół. Ciężki mecz z PTPSem Piła. Wygrywałyśmy 2-0 i coś złego się z nami stało. Nie mogłyśmy ruszyć z miejsca, coś się zacięło i dw następne sety przegrałyśmy. Sprawdziło się niestety stare siatkarskie porzekadło. Całego meczu nie wytrzymałam, zeszłam w połowie tiebreaka bo ból był nie do zniesienia. Złość była i to wielka, ale jeszcze bardziej motywowała do następnego meczu. Noga była spuchnięta jak bania. Ledow łaziłam, rodzice odradzali mi granie, ale nie mogłam się poddać. Nie teraz. Każdy skok sprawiał mi ból, ale musiałam dać radę. I tak zostało nas 9 na ten turniej bo trzy są kontuzjowane do tego jeszcze ja doszłam. Na tejpach, maściach, środkach przeciwbólowych dograłam turniej. W pierwszym niedzielnym meczu wygrał Stary Sącz co otwierało nam drogę do zajęcia pierwszego miejsca w turnieju. Warunek był jeden. Wyrać trzy do zera, trzy jeden i mogłybyśmy być za burtą. Wyrzuciłyśmy z głowy wczorjaszy mecz, skupiłyśmy się na meczu z Jedynką Ostrowiec Świętokrzyski. Swojej szanys nie zmarnowałyśmy. Wygrałyśmy 3-0 i tym samym wygrałyśmy ćwierćfinał organizowany w naszym mieście. Radośc była przeogromna co widać na jednym z załączonych zdjęć. Tym samym jesteśmy w półfinałe Mistrzostw Polski ,czyli wśród 16 najlepszych ekip w kraju! Wylany pot i ciężka praca już przyniosła wielkie efekty. Jesteśmy jedyne z lubelskiego ,które grają dalej. Półfinały dopiero w maju na całe szczęśćie. Zdążę się wyleczyć w całości i w spokoju napisać testy. A potem witamy pierwszym weekend maja i Wrocław! <3 W szkole jak w szkole, jest dobrze, teraz rekolekcje i skrócone lekcje, to coś co lubię. Zaraz święta. Chyba pierwszy raz od x lat będzie śnieg w Wielkanoc. Masakra. U mnie dalej zaspy po kolana. Ładną mamy zimę tej wiosny. Album siatkarski z PS zakupiony, warto było wydać te 16 złociszy bo jest co poczytać i dowiedzieć się paru nowych rzeczy na temat starszej historii. We wtorek śmigam sobie z tatą chyba ku mojemu zaskcozeniu na mecz elimacji MŚ w piłkę nożną, czyli Polska-SanMarino. Nigdy nie byłam na meczu piłki nożnej tej rangi, także napewno to będzie dla mnie ciekawe doświadczenie :D We wtorek też rejonowa gimnazjada, trochę na własne ryzyko ,ale zagram, muszę pomóc drużynie, zwłaszcza ,że się jest el'capitano i jedna jest kontuzjowana do tego. Także trzymajta kciuki za kalekąkarollę.
Aniowekciuki i jest moc <3
Jeśli macie konta na instagramie to dodawajcie mnie (karolla76), tak dostało się tablet to się ma teraz tryliony aplikacji i się nolifi.
A teraz zadanie dla was, znajdzcie mnie na obydwu zdjęciach :D
Przez następne notki ponudzę was fotałkami z 1/4 bo mam ich sporo :DD A teraz gimbaza idzie się uczyć ;___;
Miłeego wieczoru c: