What doesn't kill you, makes you stronger.
Taka tam przychlaśnięta ja z Marko Podrascaninem. Dzisiaj super wstwanie o szóstej rano bo po siódmej jechałyśmy na mecz, na szczęście po nie za dobrym początku wygrałyśmy 3:0 i jesteśmy co raz bliżej mistrza województwa. Mamy teraz mały szpital w drużynie na czele z trenerem ,ale co tam. Ja sama dzisiaj byłam z trzydziestoma dziewięcoma stopniami gorączki, teraz mam już prawie czterdzieści i ledwo żyję. Grypus i mnie nie ominął. Więc następne parę dni sobie poodpoczywam od szkoły. W sobotę mamy rewanż u siebie ,więc trzeba się kurować, a w niedzielę Czewa, do której dalej nie wiem jak się dostanę ,ale ok. Nie będe się dzisia zbytnio rozpisywać bo ledwo żyję i piję litrami herbatę. W lidze co raz lepiej, Sovia i Skra zamiast zbierać punkty na takich drużynach jak Effector i Czewa je gubią ,a czołówka ucieka. Zaksa doyść niespodziewanie uległa też Delekcie, co prawda obstawiałąm zwycięstwo bydgoszczan, ale nie aż tak gładkiego. W sobotę też elegancko obejrzałam sobie ligę rosyjską, czyli Fakieł z Uralem Ufa i Dynamo Moskwa z Groznyj Groznyj. Nie będę się zbytnio rozpisywać o meczach bo jak pisałam nie jestem zbytnio w stanie czegokolwiek sensownego napisać. Tak, jestem szalona jadąc na mecz z gorączką, ale sport wymaga poświęceń w końcu.
Nasi szczypiorniści ograli Koreę i mamy drugie miejsce w grupie! Jutro gramy z Węgrami! :D A Isia wygrałą z Aną Ivanović na AustralianOpen, żyć nie umierać :D
idę zgonować, czołem załoga.
ask.fm/karolla76