Sny, sny, moje biedne popaprane sny...
Więc przychodizsz do mnie, na rowerze przyjeżdźasz. I pytasz, co u mnie. I córke mi swą pokazujesz. To śliczne stworzonko o Twoich oczach. I życzę Wam z całego serc wszystkiego dobrego. I było to szczere. I mam nadzieje, ze keidyś sie tej córki doczekasz.
A Ty? Ty mnie przypierasz do ściany. I ni to wścciekły pytasz: jak? Jak mam Ci odpisać? Skoro wiadomośc nie doszła. Za dnia sprawdzam. Nie doszła.
I te wszystkie inne. Gdzie jestem panną młodą, w czerwonych trampkach, gdzie wygrywam przeterminowane wycieczki na domówkach. Gdzie negocuję z karczychami kocie żywoty.
Sny mi mówią, że jeszcze chwilę. Że tym razem wyjdzie. że będzie już tylko lepiej. Już tylko za chwilę. Ze droga dobra. Że tak, własnie tak
Moje biedny sny