photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 11 GRUDNIA 2015
111
Dodano: 11 GRUDNIA 2015

Nie wierzę ...

Jak ja się tu znalazłam?

Kiedy zdążyłam zostać żoną i matką?

Kto chciał za żonę takiego kogoś jak ja?

Jaki jest cel mojego życia??

Dokąd to wszystko zmierza??

Jaki jest sens mojego istnienia?

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że nareszcie zaczęłam własne życie, że uwolniłam się od tamtego życia ...

Tylko szkoda, że już na samym wstępie je tak sobie sp******łam ...

Jestem gruba i beznadziejna ...

Wyglądam jak jakieś dziwadło, a nie kobieta, choć mąż nieustannie powtarza mi, że jestem piękna ...

Brzydoty nie da się niestety zmienić, lecz grubość, owszem. Nie jestem ładna, to chociaż mam szansę być chuda, jeśli sobie na to zapracuję.

Czy jestem głodna??

Tak, jestem ...

Jestem  głodna chudości, piękna, wolności i jakiegoś konkretnego zajęcia w tym moim całym, beznadziejnym życiu, a nie cały czas monotonnia życia codziennego i nudy pomieszane z codziennymi obowiązkami, jakie związane są z wychowywaniem dzieciarni ... 

Jakże jestem próżna, egoistyczna i samolubna, powie każdy, kto to przeczyta ...

Może i jestem, ale zostałam tak "wychowana" ... 

Wychowana w samotności, krzyku i brzydocie ... 

Wychowana w towarzystwie i w samotności, w ciszy i krzyku, w pięknie i brzydocie, w dobru i złu ... W zupełnej sprzeczności ...

W towarzystwie, pięknie, dobru oraz w ciszy - przy mamie.

W samotności, krzyku, brzydocie i złu - przy ojcu.

Mama zapewniała mi piękno na tyle, na ile mogła. Starała się je pokazywać  na każdym etapie mojego życia, lecz brzydota, którą zapewniał mi ojciec skutecznie zdołała się przebić ponad piękno mamy ...

W towarzystwie, na które tylko mamę było stać. To ona zabierała mnie ze sobą zawsze wszędzie, gdzie się tylko dało. Do babci, czy pozwalając zostać na noc u koleżanki, czemu zawsze mocno przeciwny był ojciec ...

W samotności, które zapewniał mi ojciec nie było niczego, nie istniało nic, żadne rozrywki, zero nowych zabawek, zero wyjść gdziekolwiek, aż po zabranianie by ktokolwiek do mnie przychodził, a jeśli któraś z koleżanek przyszła do mnie raz, to już więcej nie odwiedziła ponownie przez zachowanie ojca ...

W ciszy - to tylko mama była tą stale nie wrzeszczącą nade mną i nie bijącą mnie za głupstwa i banały. Zawsze mnie przed nim chroniła, ukrywała i broniła kiedy bił, dostając sama ...

W krzyku, którego autorem był zawsze ojciec. To on bił, szarpał, wyzywał, wyganiał z domu na każdym kroku, poniżał i siał strach dookoła, że nawet dzieci z sąsiedztwa się go bały ... A to, co wymieniłam powyżej, niestety nie tyczyło się tylko mnie, bo nie tylko mnie bił, poniżał, wyganiał, wyzywał, lecz moją mamę również ... Obie przez dwadzieścia ponad lat przeżywałyśmy piekło, piekło zupełnie w milczeniu ...

W brzydocie - to ojciec pokazał mi brzydotę w całej okazałości w najdrobniejszym szczególe ... Pokazywał, jak należy żyć bez jakiegokolwiek szacunku do drugiego człowieka i jak traktować innych ludzi. Uświadamiał na każdym etapie mojego życia, że nie należy liczyć się z niczyim zdaniem i uważać się za "naj" pod każdym względem. Każdego dnia uczył jak być fałszywym i wstrętnym człowieczym draniem. Pokazał, że to nie miłością lecz pięścią, biciem, zastraszaniem i poniżaniem zdobedę świat. Był nauczycielem nie kochania. Codziennie, na każdym etapie mojego życia skutecznie  wypędzał ze mnie wszelakie ludzkie uczucia ...

Nie rozumiem, dlaczego dane mi było urodzić się w takiej "rodzinie"

Jak los, Bóg, mógł na coś takiego pozwolić ?? ...

Jakże to niesprawiedliwe, że rodzące się dziecko, nie świadome , gdzie się znajdzie, wśród jakich ludzi - nie wie, jakie przeżycia go czekają ... Przecież jest zupełnie niewinne i czyste. Każdy z nas rodzi się z czystą kartą, z czystą, niezapisaną jeszcze książką, której przez pierwsze lata życia autorami są rodzice i to oni zapełniają te pierwsze życiowe kartki ... Więc dlaczego jedni piszą w niej pięknie, a drudzy okropnie ... ? 

Dziś i ja zapełniam swoim dzieciom ich czyste "książki" nie zbyt pięknym pisaniem ... Nie potrafię pisać im początku życia inaczej ... Choć tak bardzo się staram ... Nie umiem, nie mam do tego najmniejszej "weny". Piszę, można powiedzieć "byle jak" z nadzieją, że one dokończą ją o wiele lepiej ... 

Natomiast moja "książka", myślę, że dobiega końca ... Jest w całości poplamiona przykrymi doświadczeniami oraz wspomnieniami, których niestety nie da się wymazać z pamięci, a tak bardzo bym chciała ... Wiele razy próbowałam od tego uciec ... , niestety, nie udało się ... Nie raz starałam się "powyrywać"  poplamione od samego początku kartki, by zacząć pisać  na nowo, lecz niestety kartki trzymają się zbyt mocno ...

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika vivienne49.