Od pół roku hibernacja myśli, nie piszę nic, dużo płaczę.
Doktor zdiagnozował stany lękowe. kupiłam dużo leków, zaczęły się koszmary, które nie chcą puścić od miesiąca. Widzę jego, przekonującego żebym wróciła, pocałowała. śmieje się ze mnie, nie odzywa się, jest agresywny, jest w nim wszystko czego nie było..
Ciągle uciekam, czuję, że coś mnie dławi, ale nie chcę tego z siebie wyrzucić, nie mogę.
To przez to to całe drżenie dłoni, trzepot serca, panika, łzy stojące w gardle i uczucie, że zaraz upadnę.
Nie będę znieczulać się lekami. dam temu radę.
Kiedyś smutek był niewinną zabawą, tłem życia, muzą. teraz niszczy, nic nie czuję.
/On tuli mnie, całuje po twarzy i mówi spokojnie, ma ciepłe dłonie i wzrok bezradnego chłopca,
nie rozumie.