A ja bym powiedziała: Jaki przedmiot, taki nauczyciel., ale pomijając kilka istotnych faktów jak np.: to,
że od dnia ukończenia szkoły zapomniałam już niemal wszystko, co mogło mi się przydać w życiu, a tak nie było
oraz to, że koniec końców moja niewiedza i lenistwo zostały sowicie wynagrodzone na świadectwie maturalnym
nie omieszkam wspomnieć Głupiego Hooja (tak pieszczotliwie mówiliśmy na dyrektora w moim licku, który na moje
nieszczęście uczył mnie chemii). W celu zaprezentowania wam tego osobnika dodam, że nie był to przeciętny
pracownik placówki edukacyjnej. Poza osobliwym poczuciem humoru, o którym za chwilę opowiem mężczyzna ten
paradoksalnie mimo silenia się na bycie cool wzbudzał bardzo duży respekt, lub jak kto woli postrach wśród młodzieży
(osobiście wolę nazywać rzeczy po imieniu). Może mam słabe poczucie humoru, ale żarty z podtekstem seksualnym
na jego lekcjach nigdy mnie nie bawiły, mimo, że teoretycznie wszyscy byliśmy w wieku, w którym zboczone kawały
śmieszą najbardziej. Druga sprawa, że jako dyrektor, tym samym pedagog, osoba wykształcona człowiek ten z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem w mojej ocenie spadał na samo dno. Do dziś mam lekko ujmując awersję do tego
typu żartów, zwłaszcza, gdy przypominam sobie jak seksistowski i homofobiczny wydźwięk miały w jego ustach
- przez to m.in. go znielubiłam. Każdy dyrektor, pedagog, wychowawca ponosi osobistą odpowiedzialność za
wychowanie uczniów oraz pomoc w trudnych sytuacjach z życia dzieci i młodzieży. Chociaż nie jest to
sprecyzowane w wyżej cytowanym fragmencie to oczywistym jest, że nauczyciele tak samo jak uczniowie
powinni ponosić konsekwencje za swoje słowa ..powinni, jak jest naprawdę to chyba nie muszę pisać?