Kiedy tak siedzę przed sobą mając otwarty zeszyt
Mózg mój dobrze wie co będzie grane
Wybieram stronę i zaczynam
Brudzę ją, bazgram po niej moim flamastrem
Daje mym myślą upust, pozwalam spłynąć na kartę
Może i nie jestem Mickiewiczem, ale pisać jeszcze potrafię
Choć jeszcze do perfekcji dużo mi brakuje, to nigdy się nie poddaje
Tak szlifuje ten diament jakby był dla mnie wszystkim
Gdzieś mam tą pustą krytykę na ustach fałszywych ludzi
Brnę do przodu niczym góra lodowa po morzu ludzkich uczuć