"Mój wiatronogi Boże koni
Czy ty naprawdę widzisz wszystko?
Strach, ból i głód, i krew, i śmierć?
Nie ma nikogo z mojej stajni
I nie znam drogi na pastwisko.
Bardzo się boję Panie mój
Tutaj tak ciasno jest i ciemno
I taki bardzo jestem sam.
Choć tyle koni jedzie ze mną Boże
Z ogonem bujnym i grzywą gęstą.
Ja przecież jestem
Przecież byłem
Na Twoje podobieństwo.
Nikt by w to teraz nie uwierzył
Nic z tego nie zostało.
Czterokopytny Boże, spraw
By umieranie nie bolało.
Jeszcze o jedno Cię poproszę
Nim wszystko bdzie końcem
Niechaj na przekór wyśnię sen
Że galopuję w słońce.
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję wiecej nic
I mknę i gnam do Ciebie."