Wychowanie dziecka. Nie polega ono na nakazach i zakazach. To raczej proces pokazywania świata, tego złego i dobrego. Dobrego, które powinno być przy rodzinie i przyjaciołach, którymi też powinna być rodzina. Złego, aby móc je w przyszłości pokonać. Pokazanie drogi w życiu, możliwości wyboru. Ukierunkowywanie. Pomaganie w wyborach. Radzenie. Rozmawianie, w końcu poprzez rozmowę pokazujemy swoje i innych poglądy, oceniamy. Pokazywanie, że nam zależy. Nie poddawanie się, chociaż w relacjach bliskich, które są akceptowane przez nas i które dają nam satysfakcje, nie pomyślimy o poddaniu się. To jest przede wszystkim lubienie. Nie usytuowanie na pierwszym miejscu jednej z cech rodzicielstwa jak obrona przed złem. Zło i tak rodzonemu będzie bliskie prędzej, czy później i będzie musiało nauczyć się sobie z nim radzić. Natomiast, kiedy przesadnie ostrzegania mają miejsce, nie pozwalanie, bo może spotkać coś złego, w późniejszych latach sama obrona w sobie już nie istnieje, istnieją tylko zakazy. A zakazane czynności dla nastolatka stają się pragnieniami. I proces wychowania okazał się lipnym procesem, niemającym z wychowaniem nic wspólnego.
Chciałabym wyzbyć się widoku i realcji z osobami, u których na samo dzień dobry robi mi się niedobrze.