kwintesencje niezamkniętych drzwi,
wrzeszczących przeciągiem korytarzy.
kto by pomyślał.
powinniśmy się trochę tym cieszyć.
jednak nie tylko przelany alkoholem boli i męczy.
jednak nie tylko my powodujemy zastój.
jeżeli dla kogokolwiek to bywa zastojem.
zawsze tylko pozostaje nam przypuszczac, że są pokoje, których nie da się odsprzątać,
że bywają takie, w których to już nie bałagan,
w których miejscem krzeseł bywa stół, a kubki nawpółpełne stygną od zawsze celowo.
zawsze może się okazać, że porządek cudzym pokojem.
a na teraz jesteśmy jak rozwydrzone dziecko.
a w dodatku nie bywamy najlepszymi rodzicami.
brak nam pedagogicznego podejścia i cierpliwości.
miłości też trochę.
i tego przeświadczenia, że przecież jeszcze się uczy.
ile mozna cieszyć się, że zawiązało samo buty.
inne robią to z zamkniętymi oczami. są też piśmienne i mówią językami.
zdarza nam się zrobic to i tamto.
nie czytamy też bajek.
nie wierzymy, że nie bywamy dobrymi rodzicami.
ufamy wrodzonemu instynktowi.
pustka z pustki, jak chaos z chaosu.
dwa kroki od domu.
więc niech nie jęczy i nie krzyczy, że przeciąg, że pusto.
skąd im się biorą te schizofreniczne wartości.
nawet na mnie nie patrz.
nie żebraj przy stole.
i tym razem zamknij za sobą drzwi. prosiłam.