Mieć świadomość, że tworząc związek, właśnie przy tym kimś pozostajesz sobą. Bez sztuczności, która pcha się drzwiami i oknami. Bez oryginalności, która w listopadzie dwutysięcznego piętnastego roku jest trendy. Bez zbędnego pieprzenia o pierdołach, udawania wszystkiego i całej tej masy szajsu, który gnije na Twoich oczach w ceremonialnym byciu razem. W rozciągniętym swetrze, z włosami w nieładzie i kubkiem herbaty wieczorną porą, z kimś, kto nie udaje i tak, jak Ty... Po prostu jest sobą.