Smutek powrócił,
On nigdy o mnie nie zapomniał
Wciąż gdzieś się chował
Za światem normalnym
Który był tylko okropnym złudzeniem
...
Tak bardzo mi źle, tak bardzo mi smutno
Nie mam już sił, Mam ochotę to skończyć
Skończyć sam ze sobą
Skoczyć z mostu, podciąć sobie żyły
Wziąć leki i po prostu zasnąć
Jest tyle sposobów
Tyle różnych sposobów by umrzeć
Ja wybiorę w końcu ten jeden
Ten doskonały aby zniknąć
Aby zniknąć na dobre
Z tego paskudnego świata
Gdy tylko zbiorę się na odwagę
Gdy przemyśle za i przeciw
Niedługo się poddam, już niebawem
Wszyscy którzy mnie nienawidzą
Poczują ulgę, że mnie już nie ma
...
Braknie mi już sił
Zmagać się z rzeczywistością
Walczyć o życie, o szczęście
Nie mam dla kogo walczyć
Nie mam dla kogo istnieć
Nikt mnie nie wspiera
Nikt nie może przy mnie być
Nie znaczę już nic.
Jestem bezużytecznym wrakiem
Pomiotem, słabym ogniwem
Wszystkim zawadzam
Jestem tu zbędny
...
Nie mam znajomych
Porzuciłem ich
Nie byli warci mojego czasu, energii
Zapomnieli już o mnie o mnie
Uciekłem, żeby nie mogli mnie zranić
A niszczę tym tylko siebie
Nie chce by kto inny brał na barki
Moje problemy, moje życiowe błędy
...
Gdy widzę te smutne twarze
Osób które też walczą z problemami
Mam ochotę im pomóc
Oddać im cześć siebie
Aby w końcu byli szczęśliwi
Niech przyjmą ten dar i odejdą
W zamian nie pragnę niczego
Niech tylko będą szczęśliwi
Ja będę mógł w spokoju odejść
Z tego strasznego świata
Z zarazą jaką są puści ludzie
...
Nikt mnie nie rozumie
Oni się mnie boją
Jestem inny, podobno wyjątkowy
Ja taki się nie czuję
Wybrałem już sposób
Żyletka w ruch, krew płynie spokojnie
Zupełnie tak jakby ktoś chciał mi jeszcze
Pokazać, że moje życie jest jeszcze gorsze
Niż mi się wydaje, wciąż nie ma nikogo
...
Już zasypiam
Na zawsze
Przepraszam, że istniałem
Żegnajcie