Ten pan na zdjęciu u góry dzisiaj przechodził swoje życiowe leki. Innymi słowy mówiąc uparł sie, że nie wejdzie na myjkę. To był na serio koszmar. Najpierw sama próbowałam z nim wejśc, potem dołączyłą sie do mnie Paulina potem prowadzenie odebrała Kasia i Wiki a na koniec przyszła Martynka (nie ta od Pabla tylko od Kury) i po półgodzinnej walce koń wszedł na myjkę. Ogólnie mycie zajaeo nam 2 godz z wchodzeniem. Co za koń uparty. Trzeba z nim będzie codziennie ta myjklę cwiczyc. Na jeździe było tak sobie bo tylko połowa to była jazda a druga połowa spacer. Miał byc teren ale nie wiedziałam gdzie pojechac. Jutro może z Dorotką gdzies pojedziemy w fajne miejsce. Później jeszcze padok i koniec. Zaraz lece na Howrse. Jutro z Paulinką spróbujemy na oklep z Boniem. Bedą focie. Jak by co to juz ma sie kto Boniem zając bo nagle Ala na Nicach sie zjawiła.