Planowałam ten post na podsumowanie roku 2016 już od środka grudnia. To piąty post w tym roku, photoblog umiera, ale to nic, nie mogę odpuścić tego wydarzenia, jakim jest podsumowanie. Pewnie sentymentalny idiotyzm każe mi czynić je, by za parę lat wejść, przeczytać, uśmiechnąć się, westchnąć, zasmucić... Wspomnieć przeszłość, szczegóły, których mogę potem nie pamiętać.
Wiele się zmieniło w tym roku i to nie puste pierdolenie.
Styczeń to walka. Rozpoczęłam go z osobą niezwykle mi ważną i bliską. Jego jak i cały rok. W kalendarzu brak komentarza, lecz wrażenie mam, że wtedy jakoś kupiłam telefon. Albo w lutym. A luty to dopiero była jazda bez trzymanki. Wciąż walczymy. Czy wtedy odwiedziła mnie Ada? Ferie to długa droga w dół po stokach narciarskich. "Długa" oczywiście powinno być w cudzysłowie, nie odważyłam się na nic więcej poza tymi do nauki, a nauka mogłaby trwać jeszcze lata, bo do tej pory tego nie ogarniam. Piękne wieczory spędzone z kuzynkami i nowym znajomym. Spacery po mieścinie, którego nazwy już nie pamietam. Spacery na wzgórze. Stabilne 50 kg. Marzec, znów walczymy. Ciągle każdy ma swoje zdanie. Jedna szalona wyprawa z Dominiką do Łodzi. Niezapomniane zagubienie. Kwiecień to też trudny miesiąc. W sumie nie wiem czemu, ale nie jest lekko, wiem, że są kłótnie i zgody, pare pięknych chwil. Maj i sama nie wiem co powiedzieć. Czerwiec. Po latach spełnione marzenie wciąż dobrze smakuje. Mówię o koncercie happysadu. I egzaminy, pozdawane. I znów odwiedziny Ady. Lipiec, ciążko, waga trudna do sprecyzowania, humory i wydarzenia również. Częste spacery po stawie. Rozmowy o kozach, w pewnym sensie łatwiej, w pewnym trudniej. Ogniska? Czy w czerwcu może też. Sierpień to początek zmian. Poważnych. Tak bardzo poważnych, że wiele osób było w szoku. Zaczęłam znów być szczęśliwa, a nie tylko bywać i tyle nowych ludzi. Wrzesień i ostatni rok szkoły. Egzamin na prawko teoretyczny, pozdawany. Koncert dziewczyn z chóru. Akcent i swięto krzaka. Kilka naprawdę pięknych wspomnień. Październik. Egzamin na prawko zdany, dziękuję za takie wsparcie. Osiemnaste urodziny kuzyna. Naprawdę dobre chwile. Listopad. Znów zaczęłam ćwiczyć, ale raczej marnie poszło. Przedstawienia o narkomanii, akcje policyjne i życie szkolne. Matury próbne to jakaś masakra, nawet nie komentuje. Grudzień. Walka o oceny. Wspaniały wieczór urodzinowy, napawdę obecność ludzi jest najlepsza. I niektórzy ludzie są naprawdę wspaniali. O nic nie prosiłam. Święta. Koniec roku, nie wiem. Dzisiejsze odkrycie naprawdę zmieniło mój pogląd na parę spraw i stąd postanowienie noworoczne. Cały rok miałam w nosie opinie ludzi, ale też trochę ich uczucia i mówiłam to, co myślałam. Chyba serce powinno hamować słowa, które ranią. Bo nigdy nie wiadomo.