Z szafy do szafy.

Dobrze, że większośc snów to tylko sny.

Zapewne znacie schmat związany z szafą i kraina Narni. Dlaczego o tym wspominam? Otóż ten sen miał podobny charakter.

Środek lasu, wielka hala produkcyjna, ogrodzona metalową siatką. Znajome? Dla mnie bardzo. Stoje przed główną brama jakbym na kogoś zekała. Tymczasem osoby, które mnie mijaja w drodze do pracy sa mi obe. Większośc z nich to młode obiety o tym samym wygladzie. Każda z nich ma czarne włosy, równo ściete na wysokości ramion. Blada twarz w piegach, szpiczasty nos i wyłupiaste oczy, które kolejno wrogo spoglądają w moja stronę. Postawa ciała jest przygarbiona, przez co ich chód wzbudza moją obawę przed atakiem z ich strony. Wyglądają jak przyczajone zombi w czarnych ramoneskach, krótkich spódniczkach i butach na platformach. Wślizguje się za ostatnią grupką, która wchodzi na plac zakładu.

Jestem wewnątrz. Miejsce, które widze bardziej przypomina szatnie pełną szafek i ławeczek. Co jest w tym dziwnego oprócz tłumu klonów?

Mianowicie to, że otwieram jedna z szafek i.. widzę tam kolejna szatnie. Wchodze do szafki (tak, tu pojawia sie wcześniej wspomniany schemat), rozglądam się, otwieram inną szafke i mam to samo. Dzieje sie tak pare razy aż do momentu, gdy otworzyłam oczy :D